Gruntowne prace trwają w gmachu w Alejach Jerozolimskich już pół roku.
I choć główne wejście oraz hol wyglądają jak dawniej, wnętrza na pierwszym piętrze trudno rozpoznać.
Oddech i folia dla dzieł
Przede wszystkim widać w nich przestrzeń. Także nad głową. To efekt usunięcia tzw. rastrów, czyli podwieszanych kawałków sufitu. Miały one odcinać część promieni słonecznych wpadających przez oszklone stropy. Montowano też na nich lampy. – Zdjęcie podwieszeń przywróciło salom pierwotne proporcje – podkreśla dyr. MNW Agnieszka Morawińska.
Przyszedł też czas na wprowadzenie europejskich wystawienniczych standardów. W całym muzeum wymieniane są okna, a szyby wyklejane są specjalistyczną folią, blokującą dostęp szkodliwych dla dzieł sztuki promieni. Nowe instalacje elektryczne pozwolą na nowoczesne oświetlenie. Ślady po kuciu ścian wkrótce przykryje farba, zmieniając zdecydowanie kolorystykę MNW.
Intensywne tonacje, wśród których nie brakowało ciemnego różu i czerwieni, zastąpią grafity oraz granaty. Jeśli pojawi się szkarłat, to będzie bardziej wyważony.