W PRL spożycie spirytusu na jednego mieszkańca Polski wynosiło ponad 8 litrów rocznie, wliczając w to noworodki i starszych. Kiedy nastał wolny rynek, podwyższyło się do 13 – 15 litrów na głowę. Koncepcja, że system komunistyczny rozpijał obywateli, padła. Spożycie się utrzymuje.
A do tego dochodzą używki, do których jesteśmy genetycznie nieprzystosowani.
Rozpowszechniły się bardzo. To mnie skłoniło do napisania piosenki „Goń swego pawia" rozpoczynającej się słowami: „Jeśli czasy są dobre, to wódka jest zdrowa". Skutkiem takiego myślenia są m.in. padaczka alkoholowa i stłuczenia mózgu. Warto jednak zauważyć poprawę wskaźników przeżywalności, co nastąpiło siedem – osiem lat po wprowadzeniu wolnego rynku, kiedy zaatakowały nas reklamy margaryny. Żyjemy średnio pięć lat dłużej niż w PRL.
Czy piosenka „Chodzę i tańczę" to opis koncertu z okazji święta jednego z polskich miast?
Oczywiście, jest to aluzja do takich naszych fantastycznych doświadczeń, jak występy przed hipermarketami, na wyborach miss, na święcie pieczarki, turnieju drwali, dniu kowali itd. Ale pomysł zawdzięczam sytuacji, która miała miejsce 300 lat temu, czyli premierze „Muzyki królewskich sztucznych ogni" Fryderyka Haendla w Londynie. Promocja tego wydarzenia musiała być ogromna, bo pod tłumami pieszych i wozami zawaliły się mosty. Kroniki piszą, że sztuczne ognie nie wypaliły, bo zamokły, ale muzyka się podobała, a piwo sprzedawało się świetnie. Myślę, że podobnie wyglądają współczesne imprezy.