O istnieniu Michała Rusinka – asystenta, sekretarza i tłumacza Wisławy Szymborskiej – do chwili śmierci noblistki wiedzieli tylko nieliczni. Najwierniejsi wielbiciele jej twórczości i krakowski salon. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, obecnie doktor i wykładowca na tej uczelni, pracę u Szymborskiej rozpoczął tuż po przyznaniu poetce Nagrody Nobla. Jak podaje Wikipedia – w której Rusinek ma już własne hasło – dzięki pośrednictwu swojej promotorki prof. Teresy Walas.
Odkąd jednak w zimny, lutowy dzień Rusinek wzruszająco żegnał Szymborską na cmentarzu Rakowickim, zna go cała Polska. – W niebie jest podobno pani ulubiona Ella Fitzgerald, więc pewnie słucha jej pani teraz, paląc papierosa i pijąc kawę. Ale równocześnie może być teraz pani z nami. Zostawiła nam pani sporo do czytania i do myślenia. Dziękujemy, pani Wisławo – przemawiał nad urną noblistki, a zgromadzeni na cmentarzu i przed telewizorami ocierali łzy.
Od tej pory sekretarz dzieli czas między porządkowanie spuścizny po noblistce i medialne występy. Bo gdy wielcy umierają, na plan pierwszy wysuwa się tło. Rodzina, przyjaciele, sekretarze, opiekunowie, sanitariusze.
A zarządca spuścizny sławnej osoby – zwłaszcza gdy nie pozostawiła bliskiej rodziny – ma do zrobienia wiele. Zazwyczaj to on dysponuje prawami autorskimi i decyduje o tym, w jaki sposób do masowej publiczności będą docierać utwory zmarłego. Przede wszystkim te najbardziej ekscytujące, bo niepublikowane za życia.