„Big Brother” był rewolucją. Znów wszyscy oglądamy reality shows, ale w internecie

Chyba mało kto spodziewał się tego, że to, co przykuwało nas do telewizorów wiele lat temu, znów będzie świecić triumfy w internecie. Chociaż w sieci wszystko jest zdecydowanie bardziej pruderyjne.

Publikacja: 27.06.2025 06:03

„Big Brother” był rewolucją. Znów wszyscy oglądamy reality shows, ale w internecie

Foto: rp.pl/Weronika Porębska

Zacznijmy od podstaw. Reality show to gatunek programu telewizyjnego, w którym podpatruje się rzeczywiste sytuacje z życia uczestników, często z elementami rywalizacji, dramatyzmu lub obserwacji ich codzienności. Programy te mogą obejmować różne formaty, takie jak teleturnieje, eksperymenty społeczne, życie celebrytów lub zwykłych ludzi w nietypowych okolicznościach.

Ich kluczowym elementem miał być brak tradycyjnego scenariusza, choć w praktyce produkcja może wpływać na wydarzenia poprzez edycję, zadania lub ustawione sytuacje, aby zwiększyć atrakcyjność dla widza. W tym tekście chciałbym skupić się szczególnym typie reality show, którego symbolem stał się „Big Brother”.

Jednak za pierwszy program tego typu uznaje się powstały w 1971 roku w Stanach Zjednoczonych „An American Family” („Amerykańska rodzina”). Liczył on 12 odcinków i był emitowany w telewizji publicznej w 1973 roku. Treść programu polegała na rejestrowaniu przez grupę filmowców normalnej amerykańskiej rodziny (małżeństwa Pati i Billa Loudów wraz z piątką ich dzieci) przez określony czas (od końca maja 1971 do stycznia 1972 roku).

Foto: Rys. Mirosław Owczarek

Loudowie stanowili pozorny przykład spełniania się tzw. american dream. Jawili się jako szczęśliwe, dobrze sytuowane małżeństwo z piątką cudownych dzieci itd. Program w praktyce stał się swoistą dekonstrukcją tego mitu. Poruszono tam również ciemne strony życia rodziny, takie jak napięcia małżeńskie, które doprowadziły finalnie do rozwodu Pati i Billa. Produkcji zarzucano jednak inscenizowanie, z czym nie zgadzali się twórcy, twierdząc, iż kamery nagrywały jedynie rzeczywiste zachowania członków rodziny.

Program dziesięć lat później doczekał się swojego sequela, w 2003 roku zaś PBS wyemitowało kolejny dokument, „Lance Loud!: A Death in an American Family”, który skupiał się na ostatnich miesiącach życia Lance’a (ich syna), zmagającego się z uzależnieniem od metamfetaminy i chorobami współistniejącymi (HIV i wirusowe zapalenie wątroby typu C). W ostatnim odcinku została przedstawiona jego śmierć.

Dwa lata po pierwszym sezonie „An American Family”, w 1975 roku swoje reality show wyprodukowała brytyjska BBC One pod postacią programu „The Family” o codziennym życiu rodziny Wilkinsów – Terry’ego (kierowcy autobusu), Margaret (matki czwórki dzieci) oraz ich dzieci, wnuka i przyszłego zięcia – mieszkających nad sklepem warzywnym w Reading w Anglii. Serial wyreżyserowany przez Franca Roddama przyjął formę „fly on the wall” („obserwacji bez ingerencji”), pokazując spontaniczne – przynajmniej w założeniu – interakcje rodzinne, codzienne wyzwania, dynamikę społeczną i różnice klasowe.

Serial miał pokazywać rodzinę Wilkinsów „z całym ich bagażem” – w tym konflikty, osobiste problemy i codzienne trudności. Tego typu publiczne eksponowanie prywatnego życia było wtedy czymś nowym. Wywoływało szeroką debatę na temat granic prywatności. Widzowie i krytycy zarzucali, że program narusza intymność uczestników, pomimo że rodzina zgodziła się na udział w nim.

Watson świadomie wybrał rodzinę z klasy robotniczej, aby rzucić wyzwanie brytyjskiemu systemowi klasowemu i pokazać rzeczywistość rzadko widoczną w mediach. Jednak niektórzy odbierali produkcję jako wzmacniającą stereotypy o „prostackim” stylu życia klasy niższej, co wywołało dyskusje o intencjach twórców i wpływie programu na postrzeganie klasy robotniczej.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Która demokracja jest uczciwsza: oparta na gazetach i tv czy z „bańkami”?

Wielki Brat patrzy. Od „Big Brothera” do „Baru”

W 1991 roku w Holandii wyemitowany został program „Nummer 28”. Grupa młodych, nieznajomych sobie osób została umieszczona w jednym mieszkaniu na amsterdamskiej ulicy Zomerdijkstraat 28. Uczestnicy, w wieku od 18 do 30 lat, pochodzili z różnych środowisk i mieli odmienne osobowości, co miało generować interesujące interakcje. Kamery rejestrowały ich codzienne życie, rozmowy, konflikty i relacje przez kilka miesięcy. Program nie miał z góry ustalonego scenariusza, a uczestnicy żyli w warunkach przypominających eksperyment społeczny. W odróżnieniu od późniejszych reality show, takich jak „Big Brother”, w „Nummer 28” nie było czegoś takiego jak stopniowa eliminacja uczestników ani nagród pieniężnych. Celem programu było obserwowanie dynamiki grupy i pokazywanie, jak młodzi ludzie radzą sobie z życiem w nietypowych warunkach, pod stałym nadzorem kamer. Skupiał się on na autentyczności, a jego twórcy chcieli zbadać, jak ludzie zachowują się, gdy wiedzą, że są obserwowani. Był to więc swego rodzaju publicznie obserwowany eksperyment psychologiczny i socjologiczny. Program był krytykowany za promowanie voyeuryzmu – przyjemności płynącej z podglądania innych.

W ślady Holendrów postanowiła pójść będąca w latach 90. na topie stacja MTV, produkując show o nazwie „The Real World”. Program, który zadebiutował w 1992 roku, polegał na umieszczeniu grupy młodych, nieznających się wcześniej osób z różnych środowisk, kultur i krajów w jednym miejscu, w celu utworzenia czegoś w rodzaju komuny, gdzie przez kilka miesięcy żyły pod okiem kamer rejestrujących ich codzienne życie.

To, co najbardziej elektryzowało publiczność, to dyskusje na kontrowersyjne tematy, jakie pojawiały się wśród osób biorących udział w show – w programie został poruszony wówczas rzadko komentowany temat istnienia tzw. white privilege (białego przywileju), stanowiącego dziś już jeden ze sztandarowych elementów tzw. woke culture. Z kolei jeden z uczestników Pedro Zamora, otwarcie mówił o tym, że jest chory na AIDS, co jeszcze wówczas było łamaniem pewnego tabu.

Jednakże swoistym symbolem reality show jako takiego stał się „Big Brother”. Nazwa show została zainspirowana książką „Rok 1984” George’a Orwella, w którym hasło „Wielki Brat patrzy” symbolizowało totalną inwigilację ze strony totalitarnego państwa, wzmocnioną rozwojem technologii umożliwiających śledzenie obywateli, posunięte aż do śledzenia myśli. Program stworzył holenderski producent John de Mol Jr., a pierwsza wyemitowała go w Holandii w 1999 roku stacja Veronica. De Mol chciał stworzyć zamknięte, sztucznie wypreparowane środowisko, co miało pomóc wydobyć prawdziwe cechy charakteru i urealnić wzajemne relacje. Pierwszy sezon miał bardzo prostą scenografię – podstawowe wyposażenie, brak luksusów, co dodawało show elementu survivalu. Sukces holenderskiej edycji doprowadził do szybkiego rozprzestrzenienia się formatu na inne kraje, w tym USA (2000 rok, CBS), Wielką Brytanię (2000, Channel 4), Australię, Kanadę i wiele innych. W Polsce pierwszą edycję „Big Brothera” wyemitował w 2001 roku TVN; zdobyła ogromną popularność. Program miał kilka edycji, a jego uczestnicy, tacy jak Manuela Michalak, Piotr Gulczyński czy Maja Frykowska stali się medialnymi osobowościami.

W programie grupa uczestników zwanych „mieszkańcami” (lub „HouseGuests” w USA), mieszkała razem w specjalnie zaprojektowanym domu, odizolowanym od świata zewnętrznego, pod ciągłym nadzorem kamer i mikrofonów. Uczestnicy rywalizowali o nagrodę pieniężną, wykonując zadania, uczestnicząc w nominacjach i głosowaniach, które prowadziły do eliminacji (tzw. eksmisji) jednego z nich co tydzień. Program zdecydowanie bardziej niż poprzednie tego typu reality show budził kontrowersje. Całkowita izolacja, przebywanie w zamkniętej przestrzeni przez grupę ludzi prowokowały sytuacje, w których z uczestników wychodziło to, co najgorsze. Jest to poniekąd naturalne. Problem w tym, że działo się to na oczach milionów ludzi zgromadzonych przed telewizorami.

W Polsce do historii przeszła scena seksu w jaccuzi pomiędzy Mają Frykowską ps. Frytka a jednym z uczestników. I choć sposób kręcenia tych scen nie miał charakteru wprost pornograficznego (nie filmowano narządów płciowych etc.), to biorąc pod uwagę zasięg i prawdopodobnie niesymulowany charakter kontaktów intymnych, było to znaczne przesunięcie tego, co w przestrzeni publicznej jest dopuszczalne, a co nie.

Niemałą popularność u nas zyskał również prowadzony przez Krzysztofa Ibisza i emitowany przez Polsat w latach 2002–2005 program „Bar”. Była to lokalna adaptacja szwedzkiego formatu stworzonego przez firmę Strix. Grupa uczestników (zwykle kilkunastu) pracowała w prawdziwym barze we Wrocławiu, mając za zadanie osiągnąć jak największy dzienny utarg. Uczestnicy pełnili role kelnerów, barmanów czy kucharzy, a ich praca była oceniana na podstawie efektywności i współpracy. Poza pracą uczestnicy mieszkali razem w domu naszpikowanym kamerami, gdzie rejestrowano ich codzienne interakcje, konflikty, przyjaźnie i romanse. Co tydzień odbywały się tzw. gorące krzesła, podczas których decydowano o eliminacji jednego z uczestników.

Głosowali zarówno bezpośredni uczestnicy programu, jak i widzowie, którzy mogli oddać swój głos za pomocą esemesów. Zwycięzca otrzymywał atrakcyjną nagrodę, np. mieszkanie na warszawskiej Saskiej Kępie (I edycja), pieniądze (II, III, VI edycja), sześć sztabek złota (IV edycja) lub samochód Porsche (V edycja).

W I edycji (2002) dwoje uczestników, Iza Kowalczyk i Grzegorz Markocki, pobrało się na wizji, co było pierwszym takim przypadkiem w historii programu na świecie (związek nie przetrwał). W II edycji szerszą popularność zdobyła w nim Dorota Rabczewska (Doda), która wykorzystała program do promocji swego zespołu Virgin, co zapoczątkowało jej karierę.

„Bar” budził zdecydowanie mniejsze kontrowersje niż „Big Brother”. Nie było tam scen seksu, nagości czy przesadnej wulgarności. Choć zarzucano mu kicz, charakter programu był zdecydowanie mniej gorszący niż jego popularniejszy konkurent.

Ekipa Friza, czyli współczesny „Big Brother”. Podglądanie, zadania, emocje, ale bez nagości i kontrowersyjnych treści

Obecnie coraz więcej obszarów dawniej będących domeną tradycyjnych mediów przejmuje internet. Nie inaczej jest z takim konceptem jak reality show. Największym fenomenem pod tym względem na polskim YouTubie jest Ekipa, zwana też Ekipą Friza. To polska grupa youtuberów i influencerów, którzy tworzą treści wideo na należącej do Google,a platformie oraz angażują się w inne projekty medialne i biznesowe. Grupę założył Karol „Friz” Wiśniewski, jeden z najpopularniejszych polskich twórców internetowych. Ekipa skupia kilkunastu młodych influencerów, którzy mieszkają razem w tzw. Domu Ekipy (najpierw w Krakowie, później w okolicach Warszawy) i wspólnie tworzą różnorodne treści, od żartów i wyzwań, przez vlogi, po teledyski i kampanie reklamowe.

Ekipa została oficjalnie założona w 2018 roku w Krakowie. „Friz”, który już wcześniej prowadził działalność na YouTubie – związaną głównie z kwestiami gamingowymi – zaczął zapraszać innych twórców do wspólnego projektu, co dało początek Ekipie jako zorganizowanej grupie. Kluczowym momentem było wynajęcie „Domu Ekipy”, który stał się centralnym miejscem jej działalności i nagrań.

Członkowie dzielili się swoim życiem w ramach swoistej komuny poprzez codzienne relacje z domu pokazujące interakcje między członkami, żarty, imprezy czy wspólne posiłki. Przykłady to filmy typu „Dzień z życia Ekipy” czy „Kto lepiej zna »Dom Ekipy«?”. Transmitowano również takie formaty jak „24 godziny w jednym pokoju”, „Kto wytrzyma dłużej bez jedzenia” czy „Prank na współlokatora”. „Dom Ekipy” był wyposażony w kamery i sprzęt do nagrywania, co pozwalało na ciągłe rejestrowanie materiału. Niektóre pomieszczenia, jak sypialnie czy łazienki, wyłączono z nagrań dla utrzymania prywatności. W odróżnieniu od reality show typu „Big Brother” Ekipa unikała pokazywania nagości czy intymnych momentów, dbając o wizerunek odpowiedni dla młodej widowni.

W 2021 roku Ekipa nawiązała współpracę z firmą Koral, największym producentem lodów w Polsce, tworząc limitowaną edycję sorbetów o smaku truskawkowym i cytrynowym z gumą balonową i cukierkami strzelającymi. Produkt wywołał ogromny szał zakupowy, a puste opakowania po lodach osiągały absurdalne ceny na aukcjach internetowych (nawet setki tysięcy złotych). Sprzedaż przerosła oczekiwania Koralu, osiągając o 300 proc. lepszy wynik niż poprzednie edycje limitowane.

Fenomen tej grupy wśród młodzieży, dość dobrze obrazuje także zasłyszana przeze mnie anegdota. Znajoma, będąc na pielgrzymce w sanktuarium św. Ojca Pio w San Giovanni Rotondo, zobaczyła w książce z intencjami modlitw następującą prośbę napisaną przez pielgrzyma: „św. Ojcze Pio, spraw by udało mi się pójść na koncert Ekipy »Friza«”.

Czytaj więcej

Telewizję miał dobić internet. Jak to możliwe, że przeżywa największy rozkwit w historii?

Internetowe reality shows – autentyczne życie czy produkt marketingowy

Rzekoma autentyczność reality show była wielokrotnie podawana w wątpliwość. Jean Baudrillard, francuski filozof i socjolog, w kontekście swojej teorii symulakrów i hiperrzeczywistości stwierdził, że reality show nie przedstawiają autentycznej rzeczywistości, lecz tworzą symulowaną, sztuczną wersję świata, która zaciera granicę między rzeczywistością a fikcją. W jego ujęciu programy te są właśnie przykładem hiperrzeczywistości, gdzie obraz medialny – tak naprawdę sztucznie wypreparowany – staje się bardziej „realny” niż sama rzeczywistość.

Baudrillard argumentował, że reality show manipulują uczestnikami i widzami, kreując iluzję spontaniczności i autentyczności, podczas gdy wszystko jest starannie wyreżyserowane i podporządkowane logice spektaklu. Widzowie, obserwując życie innych, stają się częścią systemu konsumpcji obrazów, gdzie emocje, konflikty i dramaty są produkowane dla rozrywki. W efekcie rzeczywistość w takich programach traci znaczenie na rzecz „symulakrum” – kopii bez oryginału.

Przeciwnego zdania była Margaret Mead, amerykańska antropolożka, która wypowiadała się na temat reality show w kontekście programu „An American Family”. Badaczka uznała program za przełomowy. W eseju opublikowanym w „TV Guide” stwierdziła, że seria ta może być dla współczesnych czasów równie ważna, jak wynalezienie dramatu czy powieści dla wcześniejszych pokoleń, ponieważ oferuje nowy sposób pomagania ludziom w zrozumieniu samych siebie.

Mead widziała w reality show, takim jak „An American Family”, potencjał do ukazywania rzeczywistych problemów społecznych i rodzinnych, co pozwalało widzom identyfikować się z bohaterami i konfrontować z własnymi doświadczeniami. Uważała, że takie programy mogą pełnić funkcję antropologiczną, odsłaniając dynamikę społeczną i kulturową. Wydaje się jednak, że antropolożka nie przewidziała, jak bardzo reality TV ewoluuje w stronę komercyjnych widowisk, takich jak „Big Brother” czy „Survivor”, które bardziej przypominają teleturnieje niż dokumenty społeczne.

Transmisje z „Domu Ekipy”, czyli jak przeżywać życie w bezpiecznych warunkach

Pozostawmy na boku kwestię prawdziwości treści reality show. Dlaczego cieszą się one tak dużą popularnością? Przede wszystkim ludzie mają naturalną skłonność do obserwowania innych, co wynika z ewolucyjnej potrzeby rozumienia zachowań społecznych i przewidywania intencji. Jak pisał Arystoteles, jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest pragnienie poznania, a w tym najgłębszą rolę odgrywa wzrok. Reality show zaspokajają tę pierwotną poznawczą ciekawość, oferując wgląd w prywatne życie uczestników.

Co więcej, takie programy, jak „Big Brother” czy transmisje z „Domu Ekipy” pozwalają widzom „podglądać” autentyczne (lub pozornie autentyczne) interakcje, konflikty i romanse, co wywołuje uczucie intymności bez konsekwencji osobistych. Jest to więc pewnego rodzaju mechanizm zastępstwa – trochę żyjemy życiem zastępczym, oglądając, przeżywamy niejako to samo, co uczestnicy, pośrednio zaspokajając nasze emocjonalne potrzeby. Podobnie działa pornografia, pozwalając dać namiastkę intymności.

Dalej teoria porównania społecznego Leona Festingera mówi, że ludzie oceniają siebie, porównując się z innymi. Reality show dostarczają dogodnego materiału do dokonywania takich porównań – zarówno „w górę”, jak i „w dół”. Porównanie w dół („Mam lepiej niż oni”) podnosi samoocenę, a porównanie w górę („Chcę być jak oni”) motywuje do działania. Widzowie mogą czuć się lepsi, widząc porażki uczestników, lub inspirować się ich sukcesami.

Czytaj więcej

Przywrócić mordercę społeczeństwu. W sądzie nie chodzi tylko o sprawiedliwość

Co więcej, reality show spełnia obecną w człowieku potrzebę wspólnoty i identyfikacji. Widzowie identyfikują się z uczestnikami, którzy przypominają ich pod względem wieku, wartości czy doświadczeń, co buduje emocjonalną więź. Mechanizm ten opiera się na empatii i teorii lustrzanych neuronów, które aktywują się, gdy obserwujemy emocje innych, tworząc w nas swoisty obraz stanu drugiego, co pozwala nam się z nim utożsamić poprzez uczynienie czyjegoś przeżycia swoim. Reality show często pokazuje „zwykłych ludzi” w niezwykłych sytuacjach, co przeciętnemu człowiekowi ułatwia utożsamienie. Widzowie kibicują ulubieńcom, przeżywają ich radości i porażki, co zwiększa zaangażowanie. Co też ważne, reality show manipulują emocjami widzów, oferując intensywne bodźce – od napięcia (np. eliminacje) po radość (zwycięstwa). To aktywuje układ nagrody w mózgu, uwalniając dopaminę, co sprawia, że oglądanie staje się przyjemne. Konflikty, romanse i zwroty akcji działają jak emocjonalny rollercoaster, trzymając widzów w napięciu. Ludzie naturalnie szukają takich bodźców, by przełamać monotonię codzienności.

W końcu reality show szczególnie w erze internetu, angażuje widzów przez głosowania (np. esemesowe czy w aplikacji) lub komentarze w mediach społecznościowych, dając im poczucie wpływu na program. To zaspokaja potrzebę sprawczości. Możliwość decydowania o losach uczestników sprawia, że widzowie czują się częścią programu, co zwiększa ich zaangażowanie.

W skrócie programy tego typu stanowią doskonały erzac dla bezpośrednich, często niedostępnych do realizacji potrzeb ludzkich. Potrzeb przygody, intymności, przyjemności, wspólnoty. Pod tym względem jest to zjawisko podobne mediom społecznościowym. Z tym że tworzą one iluzje, że są niewyreżyserowanym odbiciem tego, jakim „życie jest naprawdę”. Nic dziwnego, że znów nastał ich renesans, choć tym razem w internecie.

Cezary Boryszewski

Redaktor portalu opinii Klubu Jagiellońskiego i czasopisma idei „Pressje”. Koordynator warszawskiego oddziału Klubu Jagiellońskiego.

Zacznijmy od podstaw. Reality show to gatunek programu telewizyjnego, w którym podpatruje się rzeczywiste sytuacje z życia uczestników, często z elementami rywalizacji, dramatyzmu lub obserwacji ich codzienności. Programy te mogą obejmować różne formaty, takie jak teleturnieje, eksperymenty społeczne, życie celebrytów lub zwykłych ludzi w nietypowych okolicznościach.

Ich kluczowym elementem miał być brak tradycyjnego scenariusza, choć w praktyce produkcja może wpływać na wydarzenia poprzez edycję, zadania lub ustawione sytuacje, aby zwiększyć atrakcyjność dla widza. W tym tekście chciałbym skupić się szczególnym typie reality show, którego symbolem stał się „Big Brother”.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Polski Kościół włączył „całą wstecz”. A słowa papieża są jasne
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Po co wydano miliony na Polaka w kosmosie? Bareja znowu miał rację
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Iran - raj w szponach starców
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: AI myśli lepiej od nas, ale w jednym nie zastąpi człowieka