Jego kwartet wystąpi w Audytorium Regionalnego Centrum Turystyki Biznesowej we Wrocławiu 25 listopada. Już można kupować bilety przez stronę www.jazztopad.pl i warto to zrobić w czerwcu, kiedy będą tańsze o 10 procent. Saksofoniście, który gra także na skrzypcach i trąbce, towarzyszyć będzie syn Denardo Coleman na perkusji, kontrabasista Tony Falanga i grający na gitarze basowej Al Macdowell.
Ornette Coleman zagra w Polsce po raz szósty. Wcześniej był gościem festiwali: Jazz Jamboree 1971, 1984 i 1993, Warsaw Summer Jazz Days 2007 i Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej 2008. Pamiętny był koncert w kościele w bielskich Aleksandrowicach, kiedy zaprosił na scenę dwóch małych słuchaczy stojących przy scenie. Wręczył im swoje instrumenty: skrzypce i trąbkę, a kiedy sekcja rytmiczna nadawała monotonny, prosty rytm, Coleman instruował podekscytowanych chłopców, jak i kiedy mają grać. Po kilku minutach wyszło im nawet coś, co przypominał free-jazz. Jak się później okazało, obaj byli uczniami szkoły muzycznej.
Dyrektor artystyczny festiwalu Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej Tomasz Stańko, na którego zaproszenie przyleciał Coleman, był zachwycony koncertem. - To się zdarza, że pod koniec życia artysta doznaje olśnienia, to jest jak błysk flesza. On dokonał fenomenalnej syntezy swojej muzyki - podkreślił wówczas nasz trębacz.
Ornette Coleman urodził się 9 marca 1930 w Fort Worth, w stanie Taksas. Jest największym obok Charliego Parkera i Milesa Davisa innowatorem jazzu, prekursorem free i muzyki, którą sam nazwał harmolodyczną. Jazz brzmiałby inaczej, gdyby nie Ornette Coleman. Od początku grał i komponował inaczej niż jemu współcześni. Dziś jego gra jest dojrzalsza, a idea free-jazzu nigdy wcześniej nie miała jaśniejszej konstrukcji i przesłania. Słychać to na koncertach i płycie artysty „Sound Grammar" z 2006 roku, za którą otrzymał nagrodę Pulitzera, jako drugi jazzman w historii, po Wyntonie Marsalisie.
Ornette był jeszcze dzieckiem, kiedy usłyszał pierwsze jazzowe nagrania. Jego uwagę zwrócił Charlie Parker, który grał inaczej niż wszyscy. W rozmowie z „Rz" wspominał: