Późna miłość do Polaka

Dopiero 75 lat po śmierci Karol Szymanowski staje się kompozytorem na stałe obecnym w świecie

Publikacja: 19.08.2012 19:36

Walery Gergiew

Walery Gergiew

Foto: materiały prasowe

Przez cztery wieczory kilkutysięczna publiczność w Usher Hall otrzymała zmasowaną dawkę Karola Szymanowskiego: komplet czterech symfonii plus dwa koncerty skrzypcowe. Odbyło się to na festiwalu w Edynburgu, przyciągającym ludzi z całego świata i w wykonaniu słynnej London Symphony Orchestra pod dyrekcją Walerego Gergiewa dyrygenta, który ma taką renomę, że zapełni salę gdziekolwiek chce wystąpić.

-  - Sześć lat zabiegaliśmy o to, by ten projekt doszedł do skutku  - mówi Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.  - I udało się, z Edynburga Szymanowski ruszy w świat. Co więcej, Gergiew z londyńczykami chce nagrać wszystkie te utwory na płyty.

Można tylko zapytać, dlaczego przez dziesięciolecia nie potrafiliśmy go wypromować tak jak Czesi Janaczka, a Węgrzy Bartoka? Od dawna są to nazwiska światowe, a przecież Szymanowski od nich nie gorszy.

Za życia miał jednak w kraju tylu samo przyjaciół co wrogów, a ci skutecznie deprecjonowali jego twórczość. Po jego śmierci wkrótce wybuchła II wojna. Potem Szymanowski  - arystokrata z pochodzenia, manier i zainteresowań, którego rodzinny majątek na dodatek znajdował się na Ukrainie  - nie nadawał się na artystę epoki stalinowskiej. Po październikowej odwilży z kolei stał się przestarzały. Dopiero, gdy minęła moda na awangardę, doceniliśmy wyrafinowanie jego muzyki. PRL-owskie władze szykowały więc wielkie święto z okazji 100. rocznicy urodzin Szymanowskiego w 1982 roku. Nastał jednak stan wojenny i z zamierzonego przedsięwzięcia zostały mizerne resztki.

To, co nam się nie udało, zaczęli robić inni. Pierwsze objawy mody na Szymanowskiego pojawiły się 20 lat temu za sprawą m.in. wybitnych dyrygentów jak Simon Rattle czy Charles Dutoit. Ale i oni niewiele by zdziałali, gdyby nie zmieniły się upodobania publiczności, która znużona nadmiarem awangardowych rozwiązań formalnych, znów szukała w muzyce uczuć i emocji.

Szymanowski nie rozbłysł jednak od razu, przebija się powoli, ale skutecznie. Widać to po losach jego najbardziej dziś popularnego utworu, „Króla Rogera". Rattle i Dutoit byli wielkimi orędownikami tej opery, ale uważali, że słabości dramaturgiczne eliminują ją z teatru. Ich zdaniem miejsce dla niej jest wyłącznie naestradzie, co udowadniali licznymi wykonaniami koncertowymi.

Tymczasem od pięciu lat „Król Roger" odnosi sceniczne sukcesy w Petersburgu, Edynburgu, Paryżu, Bregencji, Barcelonie, Bonn, Madrycie, Santa Fe. Za dwa lata szykuje się premiera w Londynie i najprawdopodobniej w La Scali. Coraz większe są szanse na inscenizację w Nowym Jorku.

Z muzycznej ciekawostki „Król Roger" stał się już właściwie operą repertuarową.  - Ogromna w tym zasługa Mariusza Kwietnia, który kreacją w tytułowej roli wzmacnia rangę utworu  - ocenia Paweł Potoroczyn.  - A ponieważ ma mocną pozycję w świecie opery, może do Szymanowskiego zachęcać dyrektorów teatrów.

Mariusz Kwiecień to nasz śpiewak eksportowy, dyrygentów nie mamy tak znanych, musimy zatem liczyć na innych. Jest ich coraz więcej, choćby legendarny Pierre Boulez, który nagrał dwa lata temu z Wiedeńskimi Filharmonikami III symfonię „Pieśń o nocy" prezentował ją na koncertach.

Coraz więcej też znanych skrzypków włącza do repertuaru koncerty Polaka.  - Pierwszy z nich to jeden z najlepszych utworów skrzypcowych, jakie w ogóle powstały  - uważa Nicola Benedetti, która świetnie zinterpretowała go w Edynburgu.

Walery Gergiew jako pierwszy zdecydował się pokazać pełny wizerunek Polaka. Zagrał w Edynburgu także te utwory, których my nie cenimy: I i II symfonię napisane przez niespełna 30-letniego Szymanowskiego. My widzimy w nich głównie cudze wpływy, Gergiew dostrzegł intrygującą muzykę.

Już wstęp do I Symfonii fascynował niezwykłymi barwami, potem z kaskady potężnych dźwięków London Symphony Orchestra wykreowała prawdziwego „harmoniczno-kontrapunktowego potwora" jak o swoim utworze pisał kompozytor. Porywające brzmieniowo i narracyjne okazały się także wariacje, będące trzonem I symfonii.

Z takiej prezentacji Polak wychodzi jako twórca o wielu obliczach. Nie znaczy wszakże, że świat wie o nim wystarczająco dużo. Trzeba jeszcze wprowadzić do sal koncertowych jego utwory fortepianowe czy wspaniałe pieśni. Ale teraz będzie o to łatwiej. Szymanowski stał się rozpoznawalną marką.

Jacek Marczyński z Edynburga

Przez cztery wieczory kilkutysięczna publiczność w Usher Hall otrzymała zmasowaną dawkę Karola Szymanowskiego: komplet czterech symfonii plus dwa koncerty skrzypcowe. Odbyło się to na festiwalu w Edynburgu, przyciągającym ludzi z całego świata i w wykonaniu słynnej London Symphony Orchestra pod dyrekcją Walerego Gergiewa dyrygenta, który ma taką renomę, że zapełni salę gdziekolwiek chce wystąpić.

-  - Sześć lat zabiegaliśmy o to, by ten projekt doszedł do skutku  - mówi Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.  - I udało się, z Edynburga Szymanowski ruszy w świat. Co więcej, Gergiew z londyńczykami chce nagrać wszystkie te utwory na płyty.

Pozostało 84% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla