Regalia są dla nas najważniejsze

Z profesorem Janem Ostrowskim, dyrektorem Zamku Królewskiego na Wawelu rozmawia Justyna Nowicka

Publikacja: 15.10.2012 18:59

Wschodnia elewacja Zamku Królewskiego na Wawelu

Wschodnia elewacja Zamku Królewskiego na Wawelu

Foto: Fotorzepa, Stanisław Michta Stanisław Michta

Wawel, tak jak wiele instytucji wystawienniczych, przygotowuje na jesień nowe ekspozycje. Ale Zamek Królewski to przecież muzeum inne niż wszystkie, tu przybywa się przede wszystkim, by podziwiać wystawy stałe.

Jan Ostrowski:

Ma pani rację – Zamek Królewski na Wawelu jest silny przede wszystkim wystawami stałymi. Ponad milion zwiedzających, których mamy co roku, chce zobaczyć miejsca, gdzie żyli polscy królowie, gdzie odbywały się posiedzenia Sejmu czy inne ważne dla Rzeczypospolitej wydarzenia. Tu ogląda się arrasy, portrety królewskie, skarbiec, zbrojownię. W tej sytuacji nasze pokazy czasowe mają nieco mniejsze znaczenie niż na przykład w muzeach narodowych. Warto zresztą dodać, że Zamek Wawelski nie jest, wbrew pozorom, bardzo wielką instytucją, mierząc to choćby skalą zatrudnienia czy rocznego budżetu.

Wedle jakiego klucza powstają na Wawelu wystawy czasowe?

Każda z wystaw ma specjalny kontekst i powód, dla którego ją robimy. Na przykład prezentacja obrazu Lukasa Cranacha „Chrystus błogosławiący dzieci" podsumowuje wieloletni program badań i konserwacji. To działania bez precedensu w naszych warunkach. Wydaje się, że poprzez tę wystawę i towarzyszącą jej książkę autorstwa dr Ewy Wiłkojć będziemy mogli pokazać zupełnie nową jakość pracy konserwatorskiej. Angażujemy tu najbardziej zaawansowane dostępne dziś technologie. W pracy konserwatora istotne są dziś nie tylko jego talent, doświadczenie i intuicja, ale wykorzystanie nowoczesnych badań. Postaramy się zilustrować proces dochodzenia do decyzji konserwatorskich i, w moim pojęciu, olśniewający wynik tych działań. A chodzi przecież o dzieło wielkiego mistrza malarstwa renesansowego.

Wawelskie pracownie konserwacji to prawdziwy ewenement. Odnawia się tu i średniowieczne krucyfiksy, i wielkie XIX-wieczne płótna.

Mamy cały zespół pracowni: konserwacji rzeźby i malarstwa, tkanin artystycznych, rzemiosła artystycznego, papieru, zabytków archeologicznych i ram. To jednostki wyspecjalizowane we wszystkich technologiach, które są nam potrzebne. Nasze koleżanki i koledzy potrafią zrobić rzeczy nadzwyczajne. Konserwator zresztą nie zawsze tylko konserwuje – jego możliwości i umiejętności wykorzystywane są w celach badawczych. Na wystawie pamiątek napoleońskich zobaczą państwo kilka prawdziwych niespodzianek, możliwych do pokazania tylko dzięki współczesnym technologiom.

To będzie kolejna ekspozycja o epoce napoleońskiej?

Wystawę zatytułowaną „1812-2012. Napoleon – Wielka Armia – Polacy" „sprowokowała" wizyta Valéry'ego Giscard d'Estaing, byłego prezydenta Republiki Francuskiej. Pan prezydent będzie prezentował w Krakowie swoją najnowszą książkę o przewrotnym tytule „Zwycięstwo Wielkiej Armii". To rozważania o tym, co mogłoby się stać w Europie, gdyby Napoleon nie przegrał w 1812 roku... A skutki społeczno-polityczne mogłyby być potężne. Tyle książka. Kiedy konsul generalny Francji w Krakowie zapowiedział nam wizytę prezydenta, uświadomiliśmy sobie, że w 2012 roku mija właśnie 200. rocznica kampanii rosyjskiej Napoleona. Na przygotowanie tej wystawy miałem niespełna trzy miesiące, nie było więc mowy o jakiejś dużej, przekrojowej ekspozycji. Muszę się jednak przyznać, że epoka napoleońska jest moją ulubioną i z wielką radością zabrałem się do pracy. Punktem wyjścia była znajomość krakowskich zbiorów – wiedziałem, że w rękach prywatnych jest wiele pamiątek napoleońskich. Pokażemy więc przykład trwania tradycji napoleońskiej na poziomie prywatnym. A że te przedmioty są piękne i starannie wykonane, wystawa powinna się podobać także od strony plastycznej.

Spróbujmy zdefiniować filozofię tworzenia tych pokazów: z jednej strony będą to wielkie rocznice, z drugiej zaś nowe nabytki?

Pamiętajmy, że Wawel ma dosyć ograniczone możliwości tworzenia wystaw czasowych z własnych zbiorów. Mamy wysokiej klasy obiekty, ale jest ich niewiele i są stosunkowo mało zróżnicowane. Większość zresztą pokazywana jest na wystawach stałych.

Często nasze wystawy wiążą się z nowymi nabytkami, i to właśnie będzie kolejny nasz pokaz. W tym roku Zamek Królewski na Wawelu wzbogacił się o obraz „Śmierć Priama"pędzla Tadeusza Kuntzego (1727–1793), wybitnego polskiego malarza, który pracował głównie w Rzymie. W XVIII wieku był jednym z niewielu artystów reprezentujących sztukę polską, którego twórczość osiągnęła wysoki zachodnioeuropejski poziom. Ten zakup, sfinansowany w większości przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w istotny sposób uzupełnia lukę w naszych zbiorach.

Największa z wystaw – pokaz daru pani Krystyny Czapskiej – zostanie otwarta pod koniec roku. Chcemy w ten sposób uhonorować piękny gest krakowskiej kolekcjonerki. Kolekcja została przekazana zamkowi już kilka lat temu, dar był jednak przedmiotem dobiegającego końca postępowania sądowego. To duża i różnorodna kolekcja, z której na wystawę zostaną wybrane najlepsze obiekty.

Jaki jest kierunek, jaka jest dynamika powiększania się wawelskich zbiorów?

Nie ma tu reguł. Rynek antykwaryczny przypomina grzybobranie, czasem nawet polowanie. Można latami szukać jakiegoś obiektu, który potem nieoczekiwanie wypływa na rynku. Oczywiście nie kupujemy przedmiotów przypadkowych, a nasze zainteresowania są dobrze zdefiniowane.

Ważne są dla nas w pierwszej kolejności pamiątki królewskie portrety, dokumenty. Są niezwykle rzadkie i kiedy pojawiają się na rynku, robimy wszystko, by je pozyskać. Niestety czasy, kiedy polonica były stosunkowo tanie, już się skończyły. Wręcz przeciwnie. Polskość danego przedmiotu podbija cenę. Powstała duża grupa kolekcjonerów, dziś już raczej w Polsce niż za granicą, którzy są gotowi płacić za te przedmioty stosunkowo wysokie ceny. Podam przykład z epoki napoleońskiej. Krzyż Orderu Legii Honorowej, sprzed 200 lat, w ciągu roku na rynku pojawia się kilkanaście razy i można go kupić za jakieś tysiąc euro. Tymczasem Order Virtuti Militari – najwyżej raz i kosztuje co najmniej pięć razy tyle. Takie są proporcje.

Możemy jeszcze raz przywołać książkę pióra prezydenta Francji. Gdyby losy kampanii Napoleona potoczyły się inaczej, inaczej pewnie wyglądałby dziś i rynek poloniców?

Z pewnością. Pamiętajmy, że początek XIX wieku to był moment, kiedy zasoby przedmiotów związanych z kulturą staropolską były jeszcze niemal nietknięte. Katastrofalne w skutkach były w XIX wieku kolejne przegrane powstania, potem I wojna, utrata Kresów. Zapominamy, co się stało z zasobami polskiej kultury materialnej podczas kilku miesięcy 1917 roku, kiedy to zostały rozbite setki polskich dworów, które trwały na dzisiejszej Białorusi i Ukrainie często od XVI wieku. Nie trzeba było czekać na bolszewików – wystarczyło osłabienie władzy po rewolucji lutowej (według naszego kalendarza marcowej) w Rosji i ten aspekt polskości przestał istnieć.

Czyli regalia przede wszystkim, potem narodowe pamiątki. Są jakieś priorytety?

Drugim priorytetem jest uzupełnianie już istniejących kolekcji. Na przykład kiedy pojawia się coś związanego z arrasami, stajemy na głowie, żeby to zdobyć! Kilka lat temu znalazł się duży arras przedstawiający indyki na tle pejzażu, wg projektu wykorzystanego także do wykonania jednego z arrasów wawelskich. Co więcej, w bardzo podobnej oprawie. Ten arras zakupiła dla nas Fundacja Zaleskich z Amsterdamu.

Kolejny ważny punkt na liście zakupów to przedmioty związane z Wawelem.

Traktujemy tu Wawel jako zespół zabytkowy, miejsce ważnych wydarzeń. To jest jedyny dział, gdzie wychodzimy ku nowoczesności, mniej więcej do okresu międzywojennego. Ostatnia kategoria to wybitne dzieła sztuki, które do poprzednich nie należą, a z różnych powodów są dla nas cenne. Dobrym przykładem jest tu obraz Tadeusza Kuntzego. Takie zakupy robimy najrzadziej.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"