Są potrzebne, chociażby po?? to, żebym mógł zatrudnić takich muzyków, z?? jakimi chcę pracować. Mając swobodę finansową, żyje się łatwiej, to?? pewne, ale według mnie pieniądze demoralizują absolutnie wszystkich z?? wyjątkiem bankierów. I?? trzeba na?? nie uważać. Sam przez większość życia przepuszczałem wszystko, co?? zarobiłem. To?? się zmieniło dopiero, odkąd jestem trzeźwy.
Zrobił pan kiedyś dla pieniędzy coś, czego pan żałuje?
Nie, ale w?? pewnym momencie tzw. kariery trzeba nabrać czujności nie tylko w?? sprawie wydawania, ale też zarabiania pieniędzy. Bywało, że angażowałem się w?? projekty powiązane z?? działaniami reklamowymi. To?? są zwykle duże i?? łatwe pieniądze. Towarzyszy temu wszystkiemu nawet pewien rodzaj celebryckiej ekscytacji, kuszący blichtr. I?? jednocześnie jest to?? moment, w?? którym trzeba się zacząć pilnować.
Żeby nie ześliznąć się na?? celebrycką stronę?
Żeby nie ześliznąć się ze?? swojej niezależności.
Panu się udało. Nie bywa pan, nie fotografuje się, nie odwiedza „śniadaniówek".
Bo?? mi?? się nie chce. Ja?? na?? ten świat nawet lubię sobie patrzeć, ale nie lubię w?? nim uczestniczyć. Jestem samotnikiem, o?? ludzi raczej nie zabiegam. Mam trochę znajomych wśród muzyków, kilku kolegów z?? czasów szkolnych, i?? wystarczy. Kiedyś próżność zaspokajałem w?? inny sposób – lubiłem się, na?? przykład, dobrze ubrać. Teraz niby też lubię i?? wciąż mam oko do?? dobrych rzeczy, ale moje szafy nie są już tak pełne jak kiedyś.
Mawiał pan, że muzyk jazzowy musi mieć styl.
Nadal tak uważam i?? skóra mi?? cierpnie, gdy widzę młodych facetów grających jazz w?? powyciąganych podkoszulkach. A?? taki Miles Davis? Wszyscy pamiętamy te buty, koszule szyte na?? miarę, szykowne, szerokie spodnie. To?? wszystko budowało jego magię.
Znak czasów. Denerwuje pana trochę ten dyktat młodości?
Nie. Przecież odkąd istnieje ludzkość, ludzie chcą być wiecznie młodzi. Sam pewnie temu pragnieniu trochę ulegam. Bejsbolówki jakiś czas temu zacząłem nosić (śmiech). Ale przed nachalnym, młodzieżowym sposobem bycia staram się bronić.
W?? jaki sposób?
Na?? przykład nie przybijam na?? powitanie piątki, tylko tradycyjnie podaję rękę. I?? ta?? moja wyciągnięta zwyczajnie dłoń często budzi zdziwienie. Ale trudno.
Mając swobodę finansową, żyje się łatwiej, to pewne, ale według mnie pieniądze demoralizują absolutnie wszystkich z wyjątkiem bankierów.
A?? co?? panu w?? życiu daje siłę?
Pewien rodzaj zmagania się ze?? sobą, często związany z?? drobiazgami. Na?? przykład od?? lat napominam się, żeby się nie garbić i?? wciąż o?? tym zapominam, ale każda kolejna próba jest dla mnie treningiem woli. Po?? każdej jestem o?? krok dalej. W?? tym niezrażaniu się jest jakaś piekielna siła, dzięki której wciąż mam wrażenie, że się rozwijam. Jestem przekonany, że w?? takich właśnie drobnych sprawach tkwi głęboki sens. Nie cel w?? życiu, ale samo życie jest celem.
I?? nie przeraża pana upływ czasu?
Jest dla mnie tajemny i?? wspaniały. Gdyby nie upływ czasu, nie byłoby ewolucji, która jest moją religią. Myślenie o?? przemianach, jakim uległo białko, zanim przerodziło się w?? istotę ludzką, wywołuje we?? mnie prawie mistyczne stany.
A?? to, że kiedyś nas nie będzie?
Nie boję się, podchodzę do?? tego z?? pełną pokorą. I?? nie wierzę w?? Boga także dlatego, że wydaje mi?? się szalenie butne i?? aroganckie przekonanie, że coś potem być musi. Że jesteśmy tak ważni, iż nasze istnienie musi mieć jakąś kontynuację. To?? jest dopiero brak pokory.
Może to zwykła potrzeba nadania temu wszystkiemu jakiegoś sensu?
Może. Ja?? staram się znaleźć sens w?? tym, co?? dostałem, w?? samym życiu, a?? nie w?? tym, co?? mi?? ktoś obieca po?? jego zakończeniu. Ale to?? pewnie znowu zasługa genów, mój ojciec był taki sam. Obaj mamy pewien mistycyzm zamknięty w?? sobie. Dzięki temu nie przeszkadza mi?? świadomość, że jestem niczym, i?? że moje piękne, spełnione życie urwie się nagle któregoś dnia i?? nie będzie już nic.
Zawsze będzie pana muzyka.
Pewnie dlatego jest mi?? łatwiej. Bo?? coś po?? sobie zostawię, bo?? jestem człowiekiem spełnionym. Wiem, że w?? dzisiejszym świecie coraz trudniej o?? takie poczucie. Żyjemy w?? czasach, gdy wszyscy chcą się wybić, wszyscy chcą zaistnieć, a?? Internet, wszystkie te Facebooki i?? Twittery, dają taką możliwość. Konkurencja jest ogromna.
Kiedyś było i?? trudniej, i?? łatwiej.
Z?? perspektywy czasu myślę, że miałem sporo szczęścia. Nie musiałem walczyć albo jakoś mozolnie szukać swojej drogi. Po?? prostu miałem talent i?? go wykorzystałem.
Zawsze robił pan taką muzykę, jaką pan chciał? Nigdy nie dał się pan namówić na?? artystyczny kompromis? To możliwe w dzisiejszych czasach?
Zawsze graliśmy rzeczy melodyjne, które łatwo osadzały się w?? głowie. Ale jako artysta nie mam sobie nic do?? zarzucenia, gram wyłącznie na?? własnych zasadach. Za?? granicą mówią, że jest w?? mojej muzyce coś, co?? można nazwać polską melancholią. Jednocześnie z?? ogromną łatwością wzbudzam w?? sobie awangardowe brzmienia. Pociąga mnie takie łączenie temperatur. Za?? to?? też kocham wiersze Szymborskiej, że pisała o?? rzeczach najzwyklejszych, stawiając jednocześnie najistotniejsze pytania. Łączyła piękno i?? prostotę. Tytułowa ballada na?? mojej nowej płycie „Wislawa" inspirowana jest właśnie takim porządkiem, chociaż nie ma?? w?? niej bezpośrednich odniesień do?? poezji Szymborskiej.
Zapaść finansowa jest efektem ludzkiej pazerności, a media i banki tylko tę chciwość podsycały. w pewnym sensie kryzysy są po to, by uczyć i leczyć. także z głupoty, jak w przypadku Amber Gold.
To?? w?? pewnym sensie kontynuacja i?? wspomnienie waszych wspólnych występów promujących tomik „Tutaj". Szymborska czytała wiersze, a?? pan komentował je?? swoją muzyką.
Tak, to?? rozwinięcie tamtych emocji. Znaleźć się na?? jednej scenie z?? poetką takiego formatu to?? jak grać z?? Milesem Davisem czy Keithem Jarrettem.
Nie odrzuca pan podobno żadnego gatunku sztuki, nie brzydzi się pan popkulturą.
Jestem wielkim fanem popkultury. Lubię i?? cenię wszystko, co?? jest dobre w?? swoim gatunku. Fascynują mnie widowiskowe występy Madonny, niepowtarzalne elementy show i?? rozmach tego, co?? pokazuje na?? scenie. Niektóre klipy Lady Gagi uważam za?? małe dzieła sztuki.
A?? polski jazz to?? megalomania – tak pan kiedyś powiedział. Dlaczego?
No bo?? czym jest polski jazz przy amerykańskim czy nawet europejskim? Poirytowało mnie wtedy pewne wydawnictwo, które opatrzyło swoje płyty wielkim emblematem krzyczącym: „polski". Wydało mi?? się to?? niepotrzebne i?? nieskromne.
Razem z?? córką opiekuje się pan od?? lat Jazzową Jesienią w?? Bielsku-Białej. Jak zmieniła się bielska publiczność? Kto teraz słucha jazzu?
Bielsko jest bardzo wyrobione muzycznie i?? w?? związku z?? tym pewnie mało reprezentatywne. Ma?? swój festiwal kompozytorski i?? organowy, a?? Jazzowa Jesień odbędzie się tam już po?? raz 10. Ale dzisiejsza publiczność ma?? generalnie nieprawdopodobną intuicję. Instynktownie czuje, co?? jest dobre, a?? co?? złe i?? od?? rzeczy kiepskich jakościowo po?? prostu odchodzi. Staramy się co?? roku dostarczać jej zasłużonej przyjemności, bo?? takie jest, naszym zdaniem, zadanie sztuki: pobudzić widza do?? stanu innego niż codzienny, doprowadzić do?? uniesienia podobnego do?? religijnego.
Czy przed występami zdarza się panu jeszcze odczuwać tremę?
To?? jest raczej podekscytowanie. Nigdy przed występami nie paraliżował mnie strach, zawsze czułem stymulującą ekscytację.
Na?? koniec pytanie techniczne: jak często trzeba zmieniać trąbki?
Teraz mam rolls royce'a?? wśród trąbek, piękny instrument robiony ręcznie. Prędko go raczej nie zmienię.