O swoich przeżyciach opowiadają m.in. młody muzyk rockowy, kierowca autobusu, handlowiec, gospodyni domowa, kobieta wychowująca dziecko. Są ludzie, których życie jest ukształtowane, i ci, u których jest ono ciągle w powijakach. Są przedstawiciele różnych kultur, zawodów, ras. Każdy ma swoje kilka minut, by pojedynczo wyjść na scenę, siąść na krześle i opowiedzieć historię swoich bohaterów.
Przewrotny pomysł inscenizacji polega też na tym, że Iwan Wyrypajew przygotował ją z grupą studentów szkoły teatralnej, a nie z ukształtowanymi aktorami. Słowa zderzone więc bywają z nadmierną gestykulacją, nie zawsze najlepszą dykcją. Odbieramy je wówczas jako rodzaj anegdoty, a nie prawdy objawione.
Relacje przetykane są fragmentami filmów o UFO, niewyjaśnionych zjawiskach. Niektóre z opowieści wydają się dziecinne, inne przypominają naukowy dyskurs. Za każdym razem, jak się okazuje, zdarzenie, które jest tematem wypowiedzi, pozostawiło na długo ślad w pamięci i psychice konkretnego człowieka.
Każdy bohater prowadzi szczerą spowiedź, mówi chętnie. Czasem tylko słychać w głosie pewne zażenowanie, może bezradność. Zwłaszcza gdy czuje, że dzieli się z widzami tym, co wydaje się nierzeczywiste, co wynika raczej z przeczuć niż z pewności. I czy naprawdę chodzi tylko o UFO?
Zdarzają się spektakle, których publiczność zobowiązana jest do utrzymania w tajemnicy ich puenty oraz przesłania, aby nie psuć zaskoczenia kolejnym widzom. Ta zasada odnosi się też do autorskiego przedstawienia Iwana Wyrypajewa. Tylko jak w tej sytuacji napisać recenzję?
Dodam tylko, że przyglądając się twórczości Iwana Wyrypajewa, widzę, że od czasów „Księgi rodzaju 2” z 2004 r., która była ewidentnym