Aktor gra na rockową nutę

Arkadiusz Jakubik, lider grupy Dr Misio, o muzyce i koncertach, które pozwalają wykrzyczeć swoje lęki - opowiada Jackowi Cieślakowi

Aktualizacja: 08.04.2013 09:57 Publikacja: 08.04.2013 09:52

Jak to właściwie jest z aktorami? Odnoszą sukcesy w swojej branży, ale ciągnie ich do nagrywania płyt. Przed panem zrobili to Szyc, Małaszyński, Karolak.

Zobacz na Empik.rp.pl


Arkadiusz Jakubik:

Rozgraniczmy dwie rzeczy: zabawę i granie na serio. Myślę, że poza Pawłem Małaszyńskim koledzy się bawią. Dlatego wolałbym, żeby zestawił mnie pan z Marią Peszek czy Piotrkiem Roguckim z Comy.

Zabolało pana porównanie?

Bardzo chciałbym być zaliczany do grona aktorów, o których myśli się, że granie i śpiewanie traktują bardzo serio.

A co było pierwsze?

Nigdy nie chciałem być aktorem. No, może trochę. A od zawsze chciałem być wokalistą albo gitarzystą w rockowym zespole. Aktorem bywam. Ojcem chrzestnym mojej obecności w rock and rollu stał się Tymon Tymański. Kiedy graliśmy razem w „Weselu" Wojciecha Smarzowskiego, wyznałem mu, że bardzo chciałbym zaśpiewać, wydrzeć się do mikrofonu. I Tymon zaprosił mnie do udziału w koncercie swoich Transistorsów. Wybrałem sobie utwór „Bo my jesteśmy rock and rollowcami" z repertuaru Róż Europy. Zrobiliśmy punkową aranżację. Zaśpiewałem dla trzystuosobowej publiczności i od tamtego czasu wiem, że koncertu nie da się porównać z niczym. Żaden plan filmowy czy spektakl w teatrze nie wyzwala takiej mieszanki adrenaliny i endorfin. Wtedy zrozumiałem, że czas najwyższy, aby zacząć robić coś, co nazywam kanapką.

Proszę?

Kanapką psychoanalityczną. Zanalizowałem swój dorobek sceniczny i zdałem sobie sprawę, że nawet przez teatr zmierzałem do muzyki. Napisałem libretta musicali „Jeździec burzy" o Jimie Morrisonie i „Obudź się" – o Krzysztofie Jaryczewskim z Oddziału Zamkniętego. Kilka lat temu planowałem wyreżyserować „Tequilę" Krzysztofa Vargi i gdy szukałem odtwórcy głównej roli, zrozumiałem, że nie muszę. Grałem już wtedy od paru lat z zespołem Dr Misio, jeździliśmy na koncerty i dotarło do mnie, że to ja jestem bohaterem „Tequili" i sam mogę to zagrać. A teatr będzie miejscem do szczerej rozmowy o moich lękach.

Śpiewa pan o nich na płycie.

Tak. Moja ulubiona fraza z tytułowego numeru „Młodzi": „Teraz już tylko się boimy choroby, zdrady, debetu na koncie, ale najbardziej boimy się strachu przychodzącego nocą". Kiedyś na spektaklu Dawid Bieńkowski, jeden z moich ulubionych pisarzy, a z zawodu psychoterapeuta, usłyszał ten numer i zajrzał potem do garderoby. Powiedziałem, że może wpadnę do niego na kanapkę. Spojrzał na mnie ciężkim wzrokiem i powiedział: „Stary, ty już sobie właśnie kanapkę zrobiłeś. Masz wszystkie sprawy odrobione".

Rock oczyszcza?

Nie mam pojęcia. Mnie oczyszcza Dr Misio. Każdy z nas musi raz na jakiś czas wykrzyczeć swoje lęki.

Mówi pan o lękach, tymczasem to show-biznes wywołuje strach. Opowiadały o tym m.in. pana role – w „Ja" czy w „Jesteś bogiem".

Oddzielam to, co gram jako aktor, od bycia na estradzie. Na koncercie nie ma scenariusza, trzeba być sobą. Próbowałem kilka razy przygotować sobie konferansjerkę, powiedzieć coś zabawnego. Dupa. Nie wyszło. Mówiłem coś – a na widowni kompletna zima. Ludzie czują, jak ktoś próbuje ich oszukać. Trzeba reagować spontanicznie lub nie mówić nic. To trochę jak z improwizacją na planie filmowym.

To znaczy?

Myślę, że zmienił się typ aktorstwa i w ogóle bycia na ekranie. Aktor powinien być jak tabula rasa. Powinien zapomnieć o wszystkich środkach, jakich kiedykolwiek używał, o swoim rzemiośle. Sztuka polega na tym, żeby zagrać tak, jakby grało się pierwszy raz w życiu, trzeba być wyczulonym na bodźce, na partnerów – żeby to, co mamy do zagrania, wydarzyło się naprawdę. Proszę zwrócić uwagę, że kiedyś powiedzenie aktorowi, że zagrał jak naturszczyk, było obelgą. Dziś może być uznane za komplement.

Ale autorów tekstów ma pan zawodowych.

Wziąłem kilka wierszy Marcina Świetlickiego i zaczęliśmy nad nimi pracować. W końcu odważyłem się poprosić go o zgodę na ich wykorzystanie. Było to po premierze „Domu złego" w Krakowie. Odpowiedział: „A nie mógłbyś sobie napisać sam?". Dopiero gdy wysłałem mu do posłuchania dwa najbardziej rockandrollowe kawałki – „Psa" i „M jak morderstwo". Powiedział: „Bierz, co chcesz". Potem trafiłem do Krzyśka Vargi, który napisał większość tekstów na płytę.

Między innymi o promocji urn w Tesco.

Sam widziałem, tylko w innym hipermarkecie, plastikowe – tańsze, szklane – droższe i bentleye wśród urn, takie srebrno-metalowe. Obok czarne garnitury i książeczki do nabożeństwa.

Łatwo było podpisać kontrakt płytowy?

Chciałem, żeby płytę wydała moja ulubiona firma wydawnicza, legenda na rynku. Dałem nagrania szefowi, a ten zadał mi pytanie: „Dla kogo chcesz zrobić płytę? Dla siebie? Bo chcesz poszpanować przed kumplami, jakim to jesteś rokendrolowcem? Czy chcesz zrobić płytę dla ludzi?". Zagiął mnie wtedy. Teraz już wiem, że zawsze jeśli coś robimy, to dla siebie i dla kumpli. A ludzie albo się na to załapią, albo nie. Nie zmieniłem ani słowa, ani jednej nuty. Piosenki są smutne i depresyjne, ale szczere. I okazało się, że o Dr Misio biją się największe firmy. I kiedy znalazłem się w gabinecie Jarka Szlagowskiego z Universalu – wiedziałem już, że to ja miałem wtedy rację.

Jakie są pana dalsze muzyczne plany?

Właśnie skończyliśmy zdjęcia do filmowego musicalu Tymona Tymańskiego o naszym show-biznesie „Polskie gówno". Zaśpiewałem tam piosenkę o potworze, który mieszka w spodniach. Mam nadzieję, że to będzie wielki hit. Od dawna przymierzam się do rock opery „Hańba Tupelo" opartej na songach Nicka Cave'a, a także „Komuny mentalnej" złożonej z kompozycji Kultu i Kazika. W obu tych przypadkach jestem autorem scenariusza i chciałbym reżyserować.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"