Tęsknota za Miłością

Dzieje zespołów muzycznych to historie wielkich i często zawiedzionych miłości. Tak było i tym razem. W filmie Filipa Dzierżawskiego „Miłość” o trójmiejskim zespole yassowym z lat 90. znalazło się wszystko: fascynacja, spełnienie, rozstania i nieudana próba powrotu.

Publikacja: 10.08.2013 01:01

Miłość w czasach popkultury, czyli yass kipiący energią. Na zdjęciu od lewej: Jacek Olter, Leszek Mo

Miłość w czasach popkultury, czyli yass kipiący energią. Na zdjęciu od lewej: Jacek Olter, Leszek Możdżer, Mikołaj Trzaska i Tymon Tymański.

Foto: Przekrój, Joanna Zastróżna Joanna Zastróżna

Artykuł z archiwum tygodnika "Przekrój"

Byliśmy skurwysynami, którzy nie mają pytań – mówi Tymon Tymański w filmie, który miał się nazywać „Miłość – toksyczna równowaga". Tak sam zdefiniował naturę relacji w zespole w przeszłości, ale to określenie równie trafnie oddaje pełną ukrytych napięć sytuację między nimi dzisiaj. Przez lata, kiedy rzadko mieli ze sobą coś wspólnego, pewnie nie myśleli o sobie zbyt wiele. Kiedy się spotkali, demony intensywnego związku z przeszłości natychmiast wydostały się na zewnątrz. I dlatego film Filipa Dzierżawskiego to iskrząca emocjami, fascynująca opowieść o ludzkiej naturze.

Kiedy Tymański, Trzaska, Możdżer i Sikała ze Staruszkiewiczem na bębnach grają razem podczas próby po latach, już na pierwszy rzut oka widać, że coś ich ze sobą wiąże. To wspomnienia. Pamięć o nieżyjącym Olterze. Radości, sukcesy, żale, rozczarowania. Ale jest jasne, że siłą, która popchnęła ich do ponownego spotkania, była tęsknota za młodością, nieokiełznaną kreatywnością, swobodą. I ciekawość, czy można poczuć się znowu jak wtedy.

Scena ukazująca wspólne granie daje iluzję, że tak. Uśmiechają się, emocjonują, dyskutują. Planują koncerty, może nagranie płyty. Ale szybko się okazuje, że to jednak nie to samo. Trzaska mówi w filmie: – Słyszałem tę muzykę i w niej nie było chemii. Chęć Możdżera, żeby „artystycznie rzygnąć", gotowość Sikały czy wieczna, nieskończona energia Tymańskiego nie wystarczy, żeby cofnąć czas. Potwierdza to Tymański, mówiąc żartem: – Jesteśmy jak oddalone od siebie wyspy.

„Miłość" to opowieść o facetach, którzy nie potrafią definitywnie się rozstać, ale też nie umieją się zejść, by znów wspólnie zagrać.

Coś w tym jest. Dla Dzierżawskiego najważniejsze jest pokazanie w filmie relacji Tymona Tymańskiego i Mikołaja Trzaski. Ich przyjaźń, której nie boją się nazywać męską miłością, to niemal uzależnienie. Łączy ich wspólne dojrzewanie muzyczne, 13 lat grania, dziesiątki doświadczeń. Ale im więcej pretensji – wypowiedzianych lub przemilczanych – tym bardziej się wydaje, że to rodzaj związku fatalnego, którego nie sposób całkowicie zerwać, ale który nie może trwać.

Dzierżawski przygląda się też uważnie pozostałym członkom grupy. Dla każdego granie w Miłości było katalizatorem zmian. Leszek Możdżer, który zrobił największą karierę, o dawnym zespole mówi: – Było tam dużo niebezpiecznej wolności. A potem z goryczą zastanawia się nad własnym sukcesem. Saksofonista Maciej Sikała, najmniej złączony z zespołem, właśnie w czasie grania z Miłością podjął z sukcesem walkę z alkoholizmem. Kiedyś zachowawczy, dzisiaj uczy studentów akademii muzycznych, że w jazzie potrzebna jest odwaga. I Jacek Olter, który w filmie staje się już bardziej figurą symboliczną – uosabia stratę i bolesne zderzenie z brutalną rzeczywistością.

Pomysł na scenariusz dokumentu powstał z idei reaktywacji – w 2009 r. Miłość miała zagrać na OFF Festivalu w Mysłowicach. Wiadomo było, że to nie będzie ten sam zespół. Ale pomysł, żeby po latach stanąć razem na scenie, okazał się niepokojący i kuszący zarazem. Napięcie z tym związane stało się dla reżysera filmu punktem wyjścia: – Nie do końca wiedzieliśmy, co się wydarzy. Ingerencją było jedynie zorganizowanie trzech dni prób. Tymon zaprosił wszystkich na moją prośbę. Potrzebowałem, żeby razem zagrali. W końcu to miał być film muzyczny. Potem wszystko już się działo. Tak się potoczyła ta historia – wspomina Filip Dzierżawski. A Tymański dodaje: – To film trochę o duchach przeszłości, które chcą, żeby coś zostało wypowiedziane.

Miłość czy zwykłe pierdolenie

Ta historia zaczęła się jednak od spotkania. Jak zawsze trochę przypadkowego, ale odmieniającego życie. Mikołaj, student gdańskiej ASP, amatorsko pogrywający na saksofonie, i Ryszard Tymański, znany jako Tymon, student filologii angielskiej na Uniwersytecie Gdańskim, członek Totartu i grupy Sni Sredstvom za Uklanianie. Pamiętam, że pierwszy raz spotkałam go właśnie na korytarzu uniwerku, w nieśmiertelnym swetrze w biało-zielone pasy, z kontrabasem na plecach. Został tam niedługo. Pewnego dnia podczas zajęć wstał, wyszedł i nigdy nie wrócił. Na wieść, że syn przerwał studia, jego ojciec westchnął: „Trudno. Będziesz półinteligentem". Podobną decyzję podjął Mikołaj i pożegnał się ze studiami artystycznymi.

Ale obu nie brakuje błyskotliwości, zainteresowania światem, muzyką, filozofią, duchowością. Wynajmują mieszkanie w trójmiejskiej dzielnicy oddalonej od centrum. Słuchają jazzu z lat 60.: Coltraine'a, Sheppa, Monka. Tymon często przypomina, że ważny był dla nich także Krzysztof Komeda. Imprezują, dyskutują, grają. Ich przyjaźń jest totalna, wariacka, choć niepozbawiona elementu rywalizacji. Wszystko robią razem.

Zakładają zespół. Biorąc pod uwagę ich anarchistyczny stosunek do słów i humorystyczny do świata, mógłby się nazywać Dupa albo Cycki. Ale nazywają się Miłość. Trochę z powodu Coltraine'a i „Love Supreme", trochę z powodu fascynacji duchowością Wschodu, a trochę właśnie dlatego, że chodzi o miłość. Potem wszystko ma prędkość światła, a przynajmniej dzieje się z taką energią. Przez jakiś czas w zespole grają Merta, Szmit, Mazzoll, Gwińciński. W końcu trafia do niego nieco młodszy od nich chłopak, który po przyjeździe z Piły spędził chwilę w gdańskiej szkole muzycznej. Zrezygnował, kiedy jeden z nauczycieli poprosił go o wskazówki dotyczące grania. Jacek Olter. To on wypatrzył kolejnego kandydata, chudego okularnika z Akademii Muzycznej, pianistę o słuchu absolutnym – Leszka Możdżera.

Powstaje, jak ją nazywa Tymon, toksyczna równowaga. Kompozycje rozegrane na jego energię, akademicką wiztruozerię Możdżera, fantazję Oltera i dzikość Trzaski robią piorunujące wrażenie na tych, którzy przychodzą ich słuchać. Bo grają ciągle, na sopockiej ulicy, w klubie Żak, w którym zespół odbywał też próby, i w wielu innych miejscach. Jedną z prób usłyszy saksofonista Maciek Sikała. „To nie jest miłość, to zwykłe pierdolenie" – skomentuje ich muzykę, jeszcze nie wiedząc, że niedługo stanie się elementem tej układanki. Ich koncerty to zawsze wydarzenia towarzyskie i wspólnotowe doświadczenia. Dzieje się na nich coś, czego nigdy nie udało się oddać na płytach.

Pierwsza z nich zostaje nagrana na poły nielegalnie. Zespół otrzymuje drugą nagrodę na festiwalu Jazz Juniors w Krakowie (1992). Indywidualnie zostają wyróżnieni Leszek Możdżer i Jacek Olter. Nagrodą jest sesja nagraniowa realizowana w Szczecinie. Dotarli na nią białym maluchem taty Mikołaja. Z bębnami na dachu. Sesję udaje się przedłużyć. Nagranie uznają za własne i zanoszą do Marka Winiarskiego, właściciela krakowskiej wytwórni płytowej Gowi. Pierwsza płyta zespołu Miłość zatytułowana „Miłość" z owocami na okładce pojawia się w jeszcze w 1992 r. Swoją muzykę nazywają yassem. Tymon tak tłumaczył różnicę między jazzem a yassem: – Chcieliśmy zaznaczyć naszą odrębność na rynku, tak by nie łączono nas z polskimi wykonawcami rodem z Akwarium. Tam przy standardach granych kozim tonem saksofonu je się kiełbasę, w tle pobrzękują sztućce. Yass to podkreślenie powrotu do tradycji.

W tym czasie centrum towarzyskim staje się sopocki strych Anki Lasockiej przy Monte Cassino. Piękne studio z ogromnymi oknami, tarasem i widokiem na morze. Mieszkaliśmy tam z Jackiem Olterem, a potem wspólnie z Anką i Tymonem. Jak zawsze w komunie było trochę napięć, ale też mnóstwo niezwykłych chwil. Kiedy robiło się za głośno, sąsiad z dołu stawał się agresywny. Wszyscy żyliśmy z dnia na dzień, nie wiedząc, czy jest zwykły dzień tygodnia czy niedziela. Zresztą przy Monte Cassino to nie było trudne. Nocami po koncertach spacerowaliśmy do baru Delfin na rybę. A jak nie było kasy, jedliśmy zupki chińskie. Czasem z Anką wybierałyśmy się z chłopakami na koncert poza Trójmiasto. W Bydgoszczy, gdzie w autobusie miejskim Tymon podpalił swojego bąka, organizator koncertu otaksował nas wzrokiem: – Aaa, panienki orbitujące.

Miłość gra i ćwiczy w domu rodziców Leszka, gdzie stoi fortepian, Tymon pisze kolejne kompozycje. Ale toksyczna równowaga zaczyna się chwiać. Leszek chce, żeby zespół szedł szybciej do przodu. Nie rozumie i nie wytrzymuje intuicyjnego grania Mikołaja, który nie jest przecież wykształconym muzykiem. Trzaska jest coraz bardziej sfrustrowany presją. Dzisiaj Możdżer w filmie przyznaje, że zamiast słyszeć w jego grze wyraz braku ograniczeń („W tym był potężny przekaz, ale ja go nie słyszałem"), widział tylko nieświadomość i błędy. Tymon ulega. Uznaje, że Mikołaj osłabia zespół. Powstaje pierwsze pęknięcie. W filmie nawet przypomnienie sobie tego momentu jest dla Trzaski tak bolesne, że nie jest w stanie o nim mówić. Choć to także on dokonał wyboru – nie chciał iść w kierunku, w którym podążała Miłość.

Do zespołu dołącza rekomendowany przez Leszka Maciek Sikała. Wniesie swój amerykański, ale uporządkowany styl. Choć Sikała pozostanie w lekkim dystansie, Miłość też go odmieni: ośmieli, otworzy. Obecność sprawnego, lecz pozbawionego szaleństwa Sikały pozwala Miłości się rozwijać, jednak coraz bardziej w stronę jazzu. Miejsce Mikołaja nigdy nie zostało wypełnione. Propozycja zagrania na Jazz Jamboree staje się okazją, żeby tę decyzję zrewidować. Inicjatorem rozmowy o powrocie Mikołaja do zespołu jest Jacek, dla którego jego brak jest dotkliwy i nie do końca zrozumiały.

Mikołaj wraca, zespół z dwoma saksofonami brzmi bardzo dobrze, a koncert na Jazz Jamboree, gdzie Miłość występuje między Ornettem Colemanem i Donem Cherrym, staje się sukcesem. Miłość trafia na szczyty dorocznego rankingu „Jazz Forum". Nagrywa kolejne płyty. Stan równowagi i rozwoju trwa do 1996 r., kiedy Jacek Olter zaczyna chorować. Zaczyna się czas zmian. Na zespół wpływa słaba kondycja Jacka. Ale także spotkanie z Lesterem Bowiem. Kiedy stanęli z nim na scenie (w efekcie powstały dwie płyty: „Not Two" i „Talkin' About Life and Death"), wyzwoliła się w nich potrzeba szukania własnej drogi. Każdy zaczął działać solo.

Nie ma Miłości. Jest „Miłość"

Istnienie Miłości skończyło się w chłodny, ale słoneczny dzień, 6 stycznia 2001 r. W dniu śmierci Jacka. Wieczorem tego dnia Tymon ugotował w moim domu wielki garnek zupy. Nie pamiętam, czy ją zjedliśmy. Pamiętam, że siedzieliśmy zagubieni w świecie, który nagle okazał się inny, niż nam się zdawało. Straciliśmy przekonanie, że nie może się stać nic złego. I bez względu na podejmowane próby w zespole nie udało się już nigdy stworzyć podobnej równowagi. Kilka miesięcy po śmierci Jacka Miłość opuszcza Mikołaj. „Nie ma już tej magii. Po śmierci Oltera przestałem się dobrze czuć w zespole. Wolałbym, żeby to, co było, pozostało czyste" – mówił w 2001 r.

Film „Miłość" wzbudza silne emocje i zainteresowanie osób, które niewiele wiedzą o zespole z lat 90. I choć od ponad dekady Miłość nie istnieje, a jej płyty są właściwie niedostępne, film Dzierżawskiego dostał Złotego Lajkonika na Krakowskim Festiwalu Filmowym. – Chyba dlatego, że w Polsce powstaje mało filmów muzycznych – mówi skromnie Filip Dzierżawski. – A poza tym to bohaterowie niosą ten film. Tymon, Możdżer, Trzaska to interesujące, silne osobowości. A że Miłość była zespołem trochę zapomnianym? To nawet lepiej. Bo w ten sposób wraca coś, co kiedyś było istotne.

Jednak „Miłość" to po prostu dobry film o ludzkich relacjach. O relacjach w zespole (w czym przypomina nieco „Some Kind of Monster" o grupie Metallica). O tym, jak ludzie nie umieją się pogodzić ze stratą. I jak starania, żeby odzyskać coś, co jest już przeszłością, są skazane na niepowodzenie. Jak Trzaska i Tymański zareagowali na film? – Oglądałem film razem z nimi. Mikołaj był zadowolony. Tymon też, chociaż potem poczuł gorzki smak tej historii – mówi Dzierżawski. Tymon: – Uznałem, że film jest udany, i bardzo mnie to ucieszyło. Choć jednocześnie poczułem się dotknięty. Trochę tak jakbym dostał cios po gongu. Ale będę powtarzał, że Mikołaj, Leszek, Maciek to są moi bracia. Kocham ich i życzę im jak najlepiej.

Trudno nie przyznać mu racji. Bo oceny kolegów wygłoszone ściszonym głosem przez Mikołaja mówią też coś o nim samym. Mikołaj nie zdecydował się komentować filmu. Uznał, że wszystko zostało w nim powiedziane i uważa sprawę za zamkniętą. W filmie mówi: – Nigdy już z tym zespołem nie zagram, bo Miłość nie istnieje. Chłopaki zrobili ze swoim życiem coś, czego ja nigdy by nie zrobił.

Dzierżawski: – Mikołaj musiał powiedzieć ostro, bo wtedy nie byłoby wyjaśnione, dlaczego postanowił jednak nie zagrać. Wiem, że to było dla niego trudne. Ale przyznał, że chciał to powiedzieć. Chciał się z tym zmierzyć jeszcze raz. No i że to było dla niego oczyszczające.

Szczególnie interesującą postacią jest w filmie Dzierżawskiego Leszek Możdżer. Jego droga od zagubionego w anarchistycznej energii chłopaka z akademii muzycznej do filozoficznie wątpiącego w sens swojej drogi wirtuoza, który odkrywa siłę błędu w muzyce, robi wrażenie głębią. – Jego wypowiedź, kiedy przyznaje rację Mikołajowi i mówi o tym, że teraz często się myli, mnie też poruszyła. I pokazuje, jak zmieniło się jego rozumienie tej całej sytuacji. Mam nadzieję, że film mu się podoba. Na razie o tym nie rozmawialiśmy, bo z Leszkiem nie jest łatwo się skontaktować. Mi się udało, ale okazuje się, że Leszek jeszcze filmu nie widział – mówi Filip Dzierżawski. A Leszek Możdżer komentuje: – Dopiero co go dostałem. Jestem dość zapracowany, więc jeszcze nie miałem czasu. Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo się cieszę, że powstał.

Tym, co sprawia, że film Dzierżawskiego ma takie silne działanie, są autentyczność i szczerość. Czasem bolesna, czasem na granicy obciachu. – Dzięki temu widzowie odbierają ten film osobiście. Coś w nich otwiera. Każdy z nas przeżył wojnę z najbliższym przyjacielem czy miłość, która zamienia się w nienawiść. Ale nie chciałem konfrontacji, pyskówki... Chciałem, żeby czytelny był dramat, emocjonalność bohaterów. I dzięki temu ludzie nie przywiązują się do tego, że się nie udało, ale myślą o problemie. Nie oceniają, tylko znajdują własne emocje, kiedy kogoś skrzywdzili albo sami zostali skrzywdzeni. Ten psychologiczny, emocjonalny odbiór był dla mnie najważniejszy.

Reżyser przyznaje, że kręcąc swój dokument, nie chciał rozwiązywać konfliktów między członkami Miłości, ale je zrelacjonować. – Starałem się być obiektywny. Wiadomo, że to artyści, wszyscy mają wielkie ego i nie uniknie się konfliktów. Nie wiem, czy chcieliby film laurkowy, którego nikt nie chciałby oglądać. Starałem się pokazać, kim są i jakie przechodzą transformacje. Zgadzając się, zdawali sobie z tego sprawę. Mam dla nich wielki szacunek. Mogli przecież coś blokować czy na coś się nie zgadzać. A ich toksyczna równowaga była potrzebna, żeby na starciu tych wszystkich elementów powstały rzeczy niesamowite. To oczywiście nie może wiecznie trwać. W końcu się wypala.

Anita Zuchora, dziennikarka, od 1991 do 1999 r. była w związku z perkusistą Miłości Jackiem Olterem (1972-2001). Ich syn Teodor ma dzisiaj 17 lat.

Artykuł z archiwum tygodnika "Przekrój"

Byliśmy skurwysynami, którzy nie mają pytań – mówi Tymon Tymański w filmie, który miał się nazywać „Miłość – toksyczna równowaga". Tak sam zdefiniował naturę relacji w zespole w przeszłości, ale to określenie równie trafnie oddaje pełną ukrytych napięć sytuację między nimi dzisiaj. Przez lata, kiedy rzadko mieli ze sobą coś wspólnego, pewnie nie myśleli o sobie zbyt wiele. Kiedy się spotkali, demony intensywnego związku z przeszłości natychmiast wydostały się na zewnątrz. I dlatego film Filipa Dzierżawskiego to iskrząca emocjami, fascynująca opowieść o ludzkiej naturze.

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla