Lorde – nowa gwiazda pop z krainy „Władcy Pierścieni”

Nowozelandka Lorde dostała Grammy za piosenkę „Royals" z albumu „Pure Heroine" - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 07.02.2014 08:54

Lorde – nowa gwiazda pop z krainy „Władcy Pierścieni”

Foto: materiały prasowe

Co prawda wśród najmłodszych artystów największymi zwycięzcami 56. gali Grammy okazali się raper Macklemore i Ryana Lewis, bo to ich nagrodzono statuetkami w kategorii „Najlepsi debiutanci", ale Lorde również ma powody do pełnej satysfakcji.

Zobacz na Empi.rp.pl

Przede wszystkim dlatego, że – choćby z racji pochodzenia – nie jest zakorzeniona na amerykańskim rynku. Nowozelandzcy artyści nie mieli też do tej pory takiego przebicia na świecie jak pejzaże ich ojczyzny wypromowane przez kinową trylogię „Władca Pierścieni". Niewielki, lokalny rynek na antypodach nie wydał tak wielu gwiazd jak sąsiedni kontynent australijski, gdzie światową karierę zaczynali AC/DC, INXC, Kylie Minogue, Men At Work, Flash and the Pan czy choćby ostatnio Gotye. Towarzysząca temu ostatniemu w „Somebody I Used To Know" nowozelandzka piosenkarka Kimbra globalnej sławy nie zyskała.

Tymczasem Lorde, która ma chorwacko-irlandzkie korzenie, zrobiła karierę błyskawicznie. Zawsze marzyła o prestiżu, o czym świadczy jej pseudonim, będący sfeminizowaną formą lorda. Nie ma wątpliwości, że wokalistka należy do pokolenia osób nakierowanych na karierę. Jak wiele jej amerykańskich rówieśniczek, od najwcześniejszych lat przygotowywała się do pracy w przemyśle rozrywkowym, a pierwszy kontrakt podpisała w wieku 12 lat. Nagrodzony Grammy przebój miał premierę w Nowej Zelandii w marcu 2013 r. Po tym jak płyta, z której pochodzi, powlekła się podwójną platyną, łowcy talentów z Universalu nie przegapili okazji, by wykreować nową gwiazdę w Ameryce. Ich intuicję potwierdziła szybka sprzedaż albumu Lorde „Pure Heroine".

Lorde nie ukrywa w „Royals" swoich fascynacji wielkimi pieniędzmi. Inspiracją do napisania piosenki była kariera baseballisty George'a Bretta z drużyny Kansas City Players. Pisząc o życiu gwiazd, miała też słuchać Lany Del Rey.

– Historie o bogactwie, kosztownych samochodach, ciuchach i drogich trunkach imponują, ale w ostatecznym rozrachunku to totalna bzdura – powiedziała Lorde.

Piosenka jest znakomita. Wokalistka śpiewa trochę jak Björk, ale najważniejszy jest rytm, który przypomina rytuały ludów pierwotnych i chóralne zaśpiewy z Afryki. Świetnie zorkiestrowane są wielowarstwowe partie refrenów. Podobnie chórkami bawi się nasza Anna Maria Jopek. Pozostałe piosenki nie są już tak znakomite, ale to porządnie wyprodukowany pop. Lorde nie jest taką wydmuszką jak Lana Del Rey.

Do najlepszych kompozycji zalicza się z pewnością „Team". To nowoczesny elektroniczny pop z pełnymi optymizmu motywami syntezatorów i zwielokrotnionymi partiami perkusyjnymi. Cechą szczególną płyty jest to, że na pierwszym planie jest głos Lorde, zmysłowy, z odcieniem tajemniczości.

Nowozelandzka wokalistka obroniła się, na szczęście, przed największymi grzechami debiutantów, jakimi są egzaltacja i pretensjonalność. Zarówno „Tennis Court", jak i „White Teeth Teen" pomimo młodzieżowej tematyki imponują dojrzałością.

Jacek Cieślak

Co prawda wśród najmłodszych artystów największymi zwycięzcami 56. gali Grammy okazali się raper Macklemore i Ryana Lewis, bo to ich nagrodzono statuetkami w kategorii „Najlepsi debiutanci", ale Lorde również ma powody do pełnej satysfakcji.

Zobacz na Empi.rp.pl

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kultura
Łazienki Królewskie w Warszawie: długa majówka
Kultura
Perły architektury przejdą modernizację
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne