Szalone Dni Muzyki liczą 20 lat. Narodziły się w Nantes, a potem niczym format przebojowego programu telewizyjnego zaczęły pączkować przeniesieniami do innych krajów. W Warszawie odbywają się od 2010 roku.
Kolejną edycję zaplanowano od 26 do 28 września i organizatorzy liczą na rekord frekwencyjny. W ubiegłym roku sprzedano prawie 37 tys. biletów. Ile widzów przyjdzie w tym roku do Opery Narodowej od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór – jeszcze nie wiadomo, ale program przygotowano wyjątkowo atrakcyjny.
– Z okazji 20-lecia Szalonych Dni Muzyki postanowiłem poświęcić je Ameryce, będącej symbolem XX wieku – mówi René Martin, który wymyślił i niezmiennie prowadzi festiwal. – W programie dominują więc wielkie postaci amerykańskiej muzyki: Gershwin, Coplan i Bernstein. Ale będą też twórcy europejscy, którzy wyemigrowali do USA, a także jazz, negro spirituals i przeboje filmowe Manciniego czy Williamsa.
Festiwal ma jedyną na świecie formułę. Koncerty odbywają się od rana do wieczora jednocześnie w kilku salach. Na każdy bilety są bardzo tanie (7–12 zł). Widz sam decyduje, czego chce posłuchać, przenosząc się z miejsca na miejsce. Jednocześnie jest to impreza rodzinna ze specjalnymi muzycznymi zabawami dla małych dzieci.
Bardzo starannie dobierani są artyści. Na Szalonych Dniach Muzyki zagrają najlepsze orkiestry: Filharmonii Narodowej, Opery Narodowej i oczywiście Sinfonia Varsovia – współorganizator festiwalu. Wystąpi jazzowe trio: laureata Grammy Gordona Goodwina czy pianiści Bruce Brubaker i Paul Lay. A René Martin szczególnie rekomenduje znakomity Crossroads Quartet, który kultywuje dawne wokalne tradycje barber shopów, czyli... śpiewających fryzjerów.