Już samo zestawienie utworów było zaskakujące. Owszem nie brakowało tzw. numerów popisowych: ‚Ombra mai fu" z „Kserksesa" Händla, scena pisania listu przez Tatianę z „Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego, aria verdiowskiej Lady Makbet, monolog Kundry z „Parsifala" Wagnera. A do tego Nadja Michael dodała muzyczny rarytas: belcantową Medeę z dzieła kompletnie u nas nieznanego Johanna Simona Mayra.
Niewiele śpiewaczek odważyłoby się porwać jednego wieczoru na tak zróżnicowany repertuar, a ona wszystko wymieszała, spajając fragmentami najnowszej opery Wolfganga Rihma „Die Eroberung von Mexico" („Zdobycie Meksyku"), której akcja rozgrywa się w prekolumbijskiej Ameryce. Nadja Michael brała udział w prapremierze tej opery w Madrycie i tak się zakochała w wyrafinowanej, somnambulicznej muzyce Rihma, że stara się ją propagować przy każdej okazji.
Składniki, z których składał się performance Nadji Michael zostały złączone muzyką specjalnie skomponowaną na ten wieczór przez Anne Champert, a bazującą na ciekawych, wręcz zaskakujących zestawieniach brzmień poszczególnych instrumentów. Takie gwałtowne przeskoki – od Händla do Wagnera z Anne Champert pośrodku – są wszakże karkołomne, więc orkiestra Opery Narodowej pod wodzą Bassem Akiki czasami nie wiedziała, jakiej stylistyki ma się trzymać.
Olbrzymia scena była pusta, wzrok przyciągały nieliczne rekwizyty, gra świateł i samotna Nadja Michael obecna niemal przez cały czas. Schodziła po to, by zmienić kostium, choć czasami robiła to na oczach widzów. Kiedy zaś patrzyło się na jej wysportowane, gibkie ciało, jakby gotowe do aktorskich wyzwań, można było zrozumieć, dlaczego należy do ulubionych artystek Krzysztofa Warlikowskiego. Zagrała przecież główne role w jego ważnych przedstawieniach operowych: „w Medei" w Brukseli i Paryżu oraz w „Neronie i Poppei" w Madrycie. Niemka Nadja Michael przyzwyczajona jest do pracy z poszukującymi reżyserami, bo innych w jej ojczyźnie nie ma. Przynajmniej tak Niemcom się wydaje.
Czy jednak podczas tego wieczoru widz otrzymał opowieść o kobiecie w różnych sytuacjach uczuciowych, jak zapowiadała przed występem Nadja Michael? Tak daleko, bym się nie posunął. Jak performance, to performance. Należy się poddać jego klimatowi, albo usiłować doszukać się głębszych treści, choć w tego typu działaniach bywa to czasem trudne.