Ten show zobaczyło na świecie 2,5 miliona fanów. Polacy mieli szansę podziwiać trio na Stadionie Narodowym i w łódzkiej Atlas Arenie. Zespół zarejestrował występ w O2 Arena w Berlinie.
Kamera wprowadza nas za kulisy, gdzie grupa rozgrzewa się przed koncertem, stojąc w przyjacielskim kręgu. Muzycy obejmują się i przybijają piątki jak sportowcy. Ich pojawieniu się na scenie towarzyszą elektroniczne pogłosy. Wszyscy czekają na Davida Gahana. Wokalista nie daje długo na siebie czekać i tańczy, unosząc się lekko nad ziemią. To już rytuał uwielbiany przez fanów.
Na początku słyszymy „Welcome to My World". Gahan śpiewa: plan diabła się nie powiódł, zostawcie dragi i środki uspokajające, a pomogę wam wyśpiewać wszystkie wasze marzenia.
Electro blues „Angel" zamyka rozdziały burzliwego życia muzyków, przede wszystkim wokalisty. Do elektronicznego, syntetycznego podkładu śpiewa o spotkaniu z aniołem, o wyczuwalnej obecności Boga, życiu, które było koszmarem, i przemianie: doświadczeniach oczyszczających jak kąpiel i chrzest. „Znalazłem spokój, którego szukałem przez całe życie" – pointuje Gahan w granym szybko finale. Potem łagodzi nastrój przebojowe „Walking in My Shoe".
Gdy zaczyna się „Precious", widać, jak ważną rolę pełni w zespole perkusista Christian Eigner. Nabija rytm, ale też jest w stałym kontakcie wzrokowym z Gahanem. Sceniczne spotkanie Gahana z Martinem Gore'em, głównym kompozytorem grupy, jest mniej spontaniczne, za to dobrze wyreżyserowane. Tworzą obraz wspierających się, dosłownie – plecy w plecy, muzyków. Przeszli razem niejeden zakręt. Może miłością do siebie nie pałają, ale żyć bez siebie nie mogą.