Rz: W Polsce niezależne zespoły długo nie chciały mieć nic wspólnego z rządową telewizją i radiem. Niektóre nie chciały nawet nagrywać płyt. Czy mieliście problem z oddaniem swojej muzyki do serialu HBO „Hung" już na początku kariery?
Patrick Carney: Na początku trzymaliśmy się z dala od rekinów show- -biznesu. Płyty nagrywaliśmy sami w naszym miasteczku Akron w Ohio. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z branżą. Ale przyszedł czas, kiedy musieliśmy zastanowić się nad przyszłością i dalszym rozwojem. Radio nas ignorowało, nasza muzyka brzmiała jak nagrania nastolatków – ekspresyjnie, ale surowo. Mieliśmy do wyboru: przebijać się do słuchaczy na pasku wydawców, którzy będą grzebać nam w muzyce, albo zarabiać na tym, co zrobimy bez żadnej ingerencji z zewnątrz i sprzedamy do programów telewizyjnych, seriali, reklam. Uznaliśmy, że ten drugi sposób gwarantuje nam zarówno niezależność, jak i pieniądze. Zyskaliśmy też kanał docierania z naszą muzyką do słuchaczy. Znając nasze piosenki z telewizji i reklam, zaczęli kupować nasze płyty. Tylko dzięki temu nie musieliśmy dorabiać na posadzie, co zawsze jest przekleństwem sławy w stylu punk. Co to za niezależność sprzedawać się w ciągu dnia w korporacji, by wieczorem wykrzyczeć w klubie, co się myśli krytycznego na temat systemu? Myślę, że wybraliśmy słuszną drogę, a na pewno nie poszliśmy na żaden kompromis.
Producent Danger Mouse również dzięki sukcesom, jakie odniósł z wami, dostał zaproszenie do U2. Pracował nad ostatnimi płytami Irlandczyków, w tym „Songs of Innocence", która została podarowana bez dodatkowych opłat użytkownikom iTunes. Co pan sądzi o rozdawaniu muzyki za darmo?
To jest świetny pomysł dla korporacji, która ma 500 milionów dolarów. Na przykład. Ale są też setki zespołów, które muszą sprzedać minimum 30 tysięcy egzemplarzy, żeby zapłacić rachunki za elektryczność i gaz.
Światowa fonografia przeżywa najgorszy czas w swojej historii. Kiedy pieniędzy jest na rynku mniej, giganci walczą o swoją pulę tak ostro, że więksi mają więcej, niż mieli, a mniejsi jeszcze mniej. W gospodarce nie ma cudów – wszystko musi kosztować. Dlaczego w muzyce miałoby być inaczej? Moim gestem solidarności wobec innych artystów jest kupowanie płyt. Chcesz, żeby płacili tobie – płać innym!