Z drugiej jednak strony zarządza pan budynkiem bardzo kosztownym w utrzymaniu.
Pan mówi: budynek, a ja mówię: świadectwo powagi i aspiracji narodu oraz państwa. To klejnot naszej tradycji, należy o tym mówić, gdy obchodzimy nie tylko 50-lecie odbudowy, ale i 250-lecie teatru publicznego w Polsce. Patrząc na ten gmach, trzeba pamiętać, czym jest kultura w życiu narodu i społeczeństwa dzisiaj. Jest niezbędna, by proces rozwoju Polski i Polaków trwał. Koszty utrzymania są dla nas pewnym obciążeniem, ale i przywilejem, bo fakt, że możemy wyprodukować spektakl od początku do końca w centrum Warszawy, w naszych pracowniach, redukuje wydatki, jakie musielibyśmy ponieść w związku z wynajmowaniem pomieszczeń na zewnątrz, transportem czy magazynowaniem.
Pół wieku temu, na inaugurację przygotowano „Straszny dwór", teraz z okazji podwójnej rocznicy, obejrzymy to samo arcydzieło Stanisława Moniuszki. Dobór realizatorów zapowiada jednak, że nie będzie to kolejne powielenie tradycji.
Taka jest nasza powinność wobec kanonu narodowych arcydzieł. „Dziady" Mickiewicza pokazane w takim kształcie jak 50 lat temu też niewiele by obecnie znaczyły. „Straszny dwór" to wybitna opera, która odegrała ważną rolę w historii Polski, ale na szczęście dziś nie musi spełniać tego samego zadania: działać ku pokrzepieniu serc, przywoływać obyczaju szlacheckiego nieistniejącej Rzeczpospolitej. W XIX wieku wielkość „Strasznego dworu" polegała na tym, że w czasach zaborów i carskiej cenzury dawał chwilę wytchnienia i pokazywał wielkość narodu. Dzisiaj tą premierą chcemy postawić pytanie o wartości uniwersalne opery Moniuszki, dlatego zaprosiliśmy reżysera Davida Pountneya, człowieka z nieco innego kręgu kulturowego, ale i jedną z największych osobowości świata opery ostatnich dekad, który niebawem będzie realizował „Pierścień Nibelunga" Wagnera w Lyric Opera w Chicago. Jego inscenizacja „Strasznego dworu" wywoła dyskusję, może nawet burzę, ale taką też funkcję przypisuję sztuce. Powinna pobudzać do refleksji, do sporów, bo dzieła uświęcone tradycją, takie jak „Straszny dwór", muszą wieść współczesne życie. Zobaczymy, jakie ono będzie.
Czy te 50 lat zostało dobrze wykorzystane w budowie rangi i pozycji Opery Narodowej?
Trudne pytanie, ale myślę, że tak. Jeśli spojrzymy na minione półwiecze, które rozkłada się niemal równo na dwa 25-lecia, to widzimy dwa odmienne światy, nie tylko politycznie, ale i technologicznie. Teatr Wielki zawsze był jednak znakiem najwyższej jakości. Jeśli dziś mamy partnerskie stosunki z najważniejszymi teatrami operowymi na świecie, wynika to również z dokonań całych 50 lat. Jedną z największych wartości w kulturze jest ciągłość. Chodząc po tym gmachu, zawsze odczuwam wdzięczność dla ludzi, którzy współtworzyli tkankę tego teatru.