„Omar", reż. Hany Abu-Assad
Wyd. Art-House
Hany Abu-Assad z pochodzenia jest Palestyńczykiem. Urodził się w mieście Nazaret w Izraelu, w 1980 roku wyemigrował do Holandii. Skończył studia techniczne w Haarlem i pracował jako inżynier lotnictwa. Kiedy okazało się, że jest Arabem, został zwolniony z roboty. I może dobrze, bo zwrócił się w kierunku kina.
Najpierw zatrudnił się w filmie producenckiej, potem zaczął reżyserować. Jego zrealizowany w 2005 roku „Paradise Now" dostał nominację do Oscara. Podobnie jak osiem lat później „Omar" – opowieść o trzech kumplach z jednego podwórka w Nazarecie, którzy – choć rozdzieleni „murem bezpieczeństwa" planują razem akcje wymierzone przeciw Izraelowi.
Tytułowy bohater zatrzymany przez siły izraelskie, zostaje wypuszczony z aresztu, ale pod jednym warunkiem: że wyda siatkę palestyńskich buntowników. Swoich przyjaciół. „Omar " to skomplikowana historia, w której polityka łączy się z melodramatem, bo chłopak kocha siostrę jednego z przyjaciół. Są w tym filmie pytania o lojalność i zdradę, o cenę za uczciwość, ale też za spełnienie marzeń o miłości. Są skomplikowane, pokręcone losy ludzi, którzy żyją tuż obok siebie, a mogą stać się wrogami. Jest nienawiść, która niszczy życie. I zapętlenie w kłamstwa. Znakomity film.