1. miejsce
Maciej Dakowicz, freelancer
Dach świata w gruzach. Zginęło prawie dziewięć tysięcy ludzi - Marcin Kube:
Wszystko to zdarzyło się w Katmandu, stolicy Nepalu – wspomina dzień, w którym wykonał swój fotoreportaż, Maciej Dakowicz. Tragiczne trzęsienie ziemi nawiedziło tybetański kraj rok temu, 25 kwietnia 2015 r. – To była sobota, siódmy dzień mojego pobytu w tym pięknym mieście. Pojechałem tam prowadzić warsztaty fotografii ulicznej. Po kolejnej serii porannych zajęć mieliśmy się spotkać w samo południe w hotelowej restauracji, by omawiać zdjęcia studentów. Gdy dochodziła godzina 12, wyszedłem z pokoju znajdującego się na piątym piętrze w hotelu. Właśnie zamykałem drzwi i zamierzałem schodzić na dół budynku, kiedy nagle wszystko zaczęło się mocno trząść. Trzęsienie ziemi miało siłę 7,8 stopnia w skali Richtera. Zginęło prawie dziewięć tysięcy ludzi, a wiele wspaniałych zabytków uległo zniszczeniu. – Z początku nie wiedziałem, co się dzieje. Pobiegłem do wyjścia na taras. Trzymając się kurczowo ściany, próbowałem utrzymać równowagę i się nie przewrócić. Wszystko wokół się ruszało, a sufit nad moją głową zaczął pękać – otwierał się i zamykał wraz z każdym wstrząsem. Z zewnątrz dochodziły mnie dziwne odgłosy, stłumione szumy i huk. Nagle, po kilkudziesięciu sekundach, wszystko ustało. Pobiegłem więc z powrotem do swojego pokoju. W środku wszystko było porozrzucane. Chwyciłem za swój plecak, w którym miałem aparat, po czym wybiegłem na ulicę. Wkrótce zacząłem fotografować to, co się działo dookoła mnie. Cały świat obiegły zdjęcia zawalonych domów i świątyń. Historyczny plac Durbar, zabytek wpisany na listę UNESCO, był w całkowitej ruinie. Na teren placu dotarł też Maciej Dakowicz: – Wszędzie znajdowali się zasypani gruzami ludzie. Była to tragedia nie do opisania. Dopiero następnego dnia dowiedziałem się i zrozumiałem, jak wielka była to katastrofa. Cały świat mówił o tym wydarzeniu. Z jego skutkami Nepal oraz jego mieszkańcy muszą się zmagać do dziś.
2. miejsce
Jakub Ochnio, Kolektyw Fotografów Afterimage
Wschód Ukrainy jest najprawdopodobniej ostatnim konwencjonalnym konfliktem. Obecna sytuacja przypomina jednak pat podobny do Palestyny. Okopy po obu stronach frontu, ogromne zniszczenia i ciągłe oczekiwanie na rozwój wydarzeń przypominają o trwającej wojnie.