O prawdzie bez emocji

Spór o ocenę pontyfikatu Jana Pawa II. Były jezuita w polemice z dominikaninem.

Publikacja: 11.08.2020 18:19

Pytań o Jana Pawła II jest wiele i trzeba je zadawać – uważa teolog

Pytań o Jana Pawła II jest wiele i trzeba je zadawać – uważa teolog

Foto: Reporter, Beata Zawrzel

Z zaciekawieniem przeczytałem najpierw artykuł prof. Arkadiusza Stempina poświęcony mitologizacji Jana Pawła II („Polski Mojżesz", „Plus Minus", 18–19 lipca 2020), a tydzień później z równym zainteresowaniem polemikę z tezami Stempina o. Macieja Zięby („O wciskaniu kitu", „Plus Minus", 25–26 lipca 2020).

Sam od wielu lat śledzę recepcję postaci i dzieła polskiego papieża w Polsce i na świecie, więc zróżnicowane spojrzenie na jego życie i dokonania nie jest mi obce. Owszem, od lat jest ono wręcz paradygmatyczne. Można by więc dostrzec w tym interesującym dwugłosie kolejną odsłonę tego sporu. Jednak, w moim przekonaniu, stał się on okazją straconą. Przede wszystkim dlatego, że w tekście Stempina pojawiły się pewne sformułowania („kłamstwo Ratzingera"), które dały asumpt do bezceremonialnej filipiki dominikaninowi.

Nie wystarczy powołać się na znajomość

Niestety, polemika Zięby skończyła się na efektownych popisach retorycznych; zabrakło w niej natomiast odniesienia do głównych i poważnych zarzutów sformułowanych przez Stempina. Nie wystarczy bowiem powoływać się na drobne w istocie potknięcia adwersarza, wytykanie nieścisłości chronologicznych czy nazbyt radykalne określenie wypowiedzi kardynała Ratzingera, przy jednoczesnym pomijaniu sedna zarzutów.

Nie wydaje się również pomocne powoływanie się na bliską znajomość z papieżem, by dezawuować argumenty oponenta. Nie wystarczy również przywoły-wać listę osób pozostających pod urokiem polskiego papieża. Można ją bowiem wydłużać w nieskończoność; podobnie nie brak osób, które nie tylko nie kryły swego krytycyzmu wobec Wojtyły, ale wręcz uznawały, że zdradził przesłanie Soboru Watykańskiego II i cofnął nas do okresu Soboru Trydenckiego. I jedni, i drudzy mają na obronę swego stanowiska dobre argumenty. Tak więc potępienie w czambuł samego pomysłu krytycznego spojrzenia na dziedzictwo Jana Pawła II i stygmatyzowanie go obraźliwym określeniem „wciskanie kitu" nie przybliża nas do prawdy. Wprost przeciwnie, wręcz ją przesłania. Tak więc typ argumentacji zaprezentowany przez o. Ziębę zaszkodził rozumieniu znaczenia zjawiska, jakim niewątpliwie był fenomen Jana Pawła II.

Retoryczna przemoc wymaga komentarza

Warto się zastanowić, dlaczego tak się stało. Przecież autorzy obu tekstów są znakomitymi i wytrawnymi publicystami, świetnie zorientowanymi w najnow-szej historii katolicyzmu. Dlaczego więc ich spotkanie na łamach „Rzeczpospolitej" nie było okazją do pogłębienia naszego rozumienia Kościoła, a zwłaszcza budzącego tak żywe emocje pontyfikatu Jana Pawła II?

O. Maciej Zięba wskazuje, że tezy prof. Arkadiusza Stempina wyrażone w artykule „Polski Mojżesz" to przykład techniki „wciskania kitu", a zapomina, że mi-łość do prawdy jest ważniejsza niż bezkrytyczne wielbienie autorytetu, nawet największego. Tymczasem to właśnie artykuł o. Zięby o wymownym tytule „O wciskaniu kitu" dość precyzyjnie spełnia wszystkie kryteria tego zabiegu retorycznego. Zapewne prof. Stempin nie potrzebuje obrońców, bo sam doskonale uzasadnia własne stanowisko, jednak rodzaj retorycznej przemocy zastosowanej przez Ziębę zasługuje na komentarz.

Umiar w krytyce oponenta

O. Zięba lubi amerykańskich myślicieli i często się do nich odwołuje, bo w jego mniemaniu przydają argumentom powagi. Tak bywa, ale akurat nie w tym przypadku. Zasługi o. Zięby dla popularyzacji nauczania papieskiego są oczywiste, zwłaszcza nauki społecznej Kościoła. Jego niewyczerpana energia nie tylko publicystyczno-pisarska, ale i organizacyjna, jest wprost legendarna. Podobnie jak i działalność opozycyjna w okresie PRL czy zdolność nawiązywania międzyna-rodowych kontaktów. Sam pamiętam wizyty w Polsce Richarda Johna Neuhausa na zaproszenie właśnie o. Zięby, który wielokrotnie prezentował swoje tezy znane z założonego przez siebie pisma „First Things". Myślę, że bez osobistej przyjaźni łączącej o. Ziębę z George'em Weiglem nigdy nie otrzymalibyśmy monu-mentalnej biografii „Świadek nadziei", opartej nie tylko na drobiazgowej analizie dokumentów, ale również na wywiadach z wieloma ludźmi bliskimi Janowi Pawłowi II.

Zarówno Neuhas, jak i Weigel to nie moja wrażliwość, ale potrafię docenić ich obecność w polskim katolicyzmie dość opornym na przyjmowanie nowych idei. Zięba w swoim tekście obficie odwołuje się również do dziennikarzy i filozofów włoskich, którzy w całej rozciągłości, jego przynajmniej zdaniem, potwierdzają jego tezy miażdżące wręcz zastrzeżenia sformułowane pod adresem może nie tyle samego Jana Pawła II, ile raczej najbliższych jego pracowników. Jednak odwołanie się do błyskotliwego eseju Harry'ego G. Frankfurta „O wciskaniu kitu" nie było pomysłem trafionym, zwłaszcza w polemice z tekstem dekonstruują-cym powstały na naszych oczach mit Jana Pawła II, który w Polsce od lat się uprawia. Celuje w tym nie kto inny, ale właśnie dominikanin. Poniekąd więc zabierał głos we własnej sprawie i choćby z tego względu powinien zachować umiar w krytyce oponenta. Frankfurt po zaskakującym sukcesie swojego tekstu, w którym demaskował praktyki manipulacyjne ludzi pozbawionych zmysłu prawdy, dla równowagi napisał równie istotny i wpływowy esej „O prawdzie", którego ustale-nia na pewno lepiej by się przysłużyły polemice. Jego główną tezą jest bowiem obrona zdrowego rozsądku.

Amicus Plato sed magis amica veritas

Jestem w stanie zrozumieć żarliwość o. Zięby i jego osobiste przywiązanie do Jana Pawła II. Jednak w zgromadzonych dowodach „niewinności" swego boha-tera nie stroni od argumentów, które doprawdy trudno uznać za rzeczową polemikę. Choć daleko mi do przyjaźni, jaką Karol Wojtyła obdarzał charyzmatyczne-go dominikanina, to, toutes proportions gardées, ja też mógłbym się pochwalić kilkoma zdjęciami z Janem Pawełem II; mógłbym wspomnieć, że jako jezuita przygotowywałem wraz z innymi zakonnikami jedną z jego pielgrzymek do Polski, a w jednym z jego przemówień (przesłanie do ludzi nauki wygłoszone w kościele św. Anny w Krakowie, w 1997 roku) odnajdywałem własne pomysły, za które potem nuncjusz Józef Kowalczyk wyraził wdzięczność nam, jezuitom, w swojej rezydencji przy al. Szucha, w Warszawie. Mógłbym wspominać pierwszą pielgrzymkę Jana Pawła II do Polski w pamiętnym czerwcu 1979 roku czy ogrom-ne wrażenie, jakie wywarło na mnie międzyreligijne spotkanie zorganizowane przez polskiego papieża w Asyżu...

Lista tych nadzwyczajnych osiągnięć jest długa, ale czy pamiętając o niej, nie należy przypominać oczywistych zaniedbań? Przecież nie można osobistymi wspomnieniami szachować oponenta, który akurat dość oszczędnie przecież przywołuje zastrzeżenia wobec polskiego papieża. Jako dominikanin o. Zięba zapewne zna fragment z „Etyki nikomachejskiej" Arystotelesa, w którym filozof dystansuje się od swojego mistrza Platona, wskazując, iż bliższa jest mu prawda niż autorytet nauczyciela. Powiada: „Zdaje się chyba jednak, że może lepiej jest i że trzeba dla ocalenia prawdy poświęcić nawet to, co jest nam bardzo bliskie, zwłaszcza jeśli się jest filozofem. Bo gdy jedno i drugie jest drogie, obowiązek nakazuje wyżej cenić prawdę (aniżeli przyjaciół)".

No właśnie: jak to jest w przypadku prawdy o Janie Pawle II? Czy swoimi nominacjami biskupimi nie zniszczył dziedzictwa soborowego, czy zamykając usta najbardziej kreatywnym umysłom w Kościele, nie wprowadził atmosfery podejrzliwości i donosów przypominających krucjatę antymodernistyczną Piusa IX? A jego dobrze znane zaniedbania dotyczące pedofilów w sutannach i cały system ich krycia – czy nie to właśnie rzuciło długi cień na ten pontyfikat? Pytań jest więcej i prof. Stempin zadał tylko niektóre z nich, za co mu chwała.

Pytania warto zadawać, zwłaszcza w tym jubileuszowym roku, i nie należy ich łatwo zbywać, bo cierpi na tym nie tylko sam papież, ale też prawda. A przecież tylko ona nas wyzwoli.

Autor jest teologiem, historykiem i antropologiem kultury, wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1976–2005 był członkiem Towarzystwa Jezusowego. Odszedł z kapłaństwa w wyniku sporu z władzami zakonu, dotyczącego krytycznej oceny pontyfikatu Jana Pawła II. W tym roku w jednym z wywiadów przyznał, że dodatkowym czynnikiem opuszczenia zakonu był fakt, że jako dziecko był przez dwóch kapłanów molestowany seksualnie

Z zaciekawieniem przeczytałem najpierw artykuł prof. Arkadiusza Stempina poświęcony mitologizacji Jana Pawła II („Polski Mojżesz", „Plus Minus", 18–19 lipca 2020), a tydzień później z równym zainteresowaniem polemikę z tezami Stempina o. Macieja Zięby („O wciskaniu kitu", „Plus Minus", 25–26 lipca 2020).

Sam od wielu lat śledzę recepcję postaci i dzieła polskiego papieża w Polsce i na świecie, więc zróżnicowane spojrzenie na jego życie i dokonania nie jest mi obce. Owszem, od lat jest ono wręcz paradygmatyczne. Można by więc dostrzec w tym interesującym dwugłosie kolejną odsłonę tego sporu. Jednak, w moim przekonaniu, stał się on okazją straconą. Przede wszystkim dlatego, że w tekście Stempina pojawiły się pewne sformułowania („kłamstwo Ratzingera"), które dały asumpt do bezceremonialnej filipiki dominikaninowi.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii