Debata Kaczyński - Kwaśniewski z nową mocą przypomniała racje zwolenników IV i III RP. Liderzy Platformy Obywatelskiej ponownie stanęli przed koniecznością odpowiedzi na pytanie, do jakiej koalicji - i tym samym wizji Polski - chcą się przyłączyć. Na razie jednak deklaracje Donalda Tuska, że po wyborach PO będzie patronować egzotycznej idei wielkiej koalicji od PiS po SLD, pogłębiają jedynie dezorientację.
Tyrady lidera lewicy pokazały, z jaką pewnością siebie obóz III RP szykuje się do powrotu do władzy. Trudno się dziwić temu animuszowi. Wizja koalicji PO - LiD z ewentualnym dodatkiem PSL jest całkiem realna.
Politycy i publicyści lewicy kajają się za zbyt poważne potraktowanie afery Rywina, co utorowało drogę kaczyzmowi ("Polityka" 29.09.2007 rozmowa Jacka Żakowskiego z Tomaszem Lisem - gdy obaj publicyści kajali się za rozdęcie sprawy Rywina); Marek Borowski płaci za swoje odcięcie się od SLD przed dwoma laty i musi znosić afronty młodych z SLD, którzy uchylają się od rozlepiania plakatów zdrajcy lewicy. Uczestnicy Okrągłego Stołu pokazują, że nadal uważają Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka za ludzi honoru godnych apelu o pokój dla Birmańczyków.
Krótko mówiąc, wszystko jest już gotowe, by dwa lata IV RP zamknąć w gablocie z tabliczką "wybryk natury" - krótki, acz przykry epizod na tle prawie 18-letniej dominacji "sojuszu mądrych" z dawnej PZPR i opozycji.
Na razie politycy Platformy Obywatelskiej nerwowo reagują na wszelkie sugestie o koalicji z LiD. Odbijając piłkę, argumentują, że to lider PiS, proponując Kwaśniewskiemu debatę, podał rękę ośmieszonemu w Kijowie "preziowi". Ale czym innym jest jedna debata, a czym innym jednak - wizja wieloletniej koalicji.