– Trzeba przyznać, że ministrowie koalicyjni odstawali od PiS-owskich – ocenia Joachim Brudziński, sekretarz generalny PiS. Zdaniem posła do poważniejszych wpadek nie doszło tylko dlatego, że premier Jarosław Kaczyński szczególnym nadzorem objął ministrów Samoobrony i LPR. Na dziesięć kontroli, które w tym roku przeprowadziła w resortach Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM), pięć dotyczyło byłych ministrów koalicyjnych. Urzędnicy zapewniają jednak, że to przypadek. – Obowiązek kontroli wynika z ustawy o Radzie Ministrów. Są one prowadzone według planu, choć coraz więcej jest kontroli doraźnych – mówi Robert Fekete, dyrektor Departamentu Kontroli i Nadzoru w KPRM.
W lipcu, trzy tygodnie przed odwołaniem ze stanowiska, Andrzej Aumiller dostał z KPRM raport z kontroli, którą Kancelaria przeprowadziła w kierowanym przez niego resorcie budownictwa. „Negatywnie” i „nierzetelnie” to najczęstsze oceny, jakie padają w dokumencie.
Mariusz Błaszczak, szef KPRM, zarzuca Aumillerowi, że nie stworzył „spójnego i kompleksowego” programu polityki mieszkaniowej, lecz przedstawiał ogólniki i powielane pomysły z poprzednich lat. „Z żadnego z dokumentów nie wynikało, że celem jest utworzenie 3 mln mieszkań w ciągu ośmiu lat” – czytamy w dokumencie KPRM.
Jako nierzetelne i negatywne urzędnicy ocenili działania ministra, który informacje o deficycie mieszkań opierał na danych z 2002 roku. Aumiller nie kryje oburzenia.
– Miałem siedem kontroli NIK, które nic nie wykazały, to przyszli urzędnicy KPRM – denerwuje się. Twierdzi, że PiS już wcześniej szukało sobie alibi z powodu niewywiązania się z wyborczych obietnic. – Ja projekt programu przygotowałem już w maju, ale premier nie znalazł czasu, by ze mną porozmawiać.