Byli wiceprezesi nie są osamotnieni w krytykowaniu tego, co się dzieje w partii. Niezadowolenie narasta.
Partia przegrała wybory, trudno więc oczekiwać, by się ludzie z tego cieszyli. Natomiast ważne jest to, jak do tego podejdziemy: albo racjonalnie i będziemy się przygotowywać do przejęcia władzy po kolejnych wyborach, albo uwikłamy się w wewnętrzne kłótnie i rozliczenia, które wysadzą partię w powietrze. A poza tym zakres protestu to do tej pory bardzo niewielka grupa działaczy.
Dopuści pan do dyskusji na kongresie?
To oczywiste, że musi być dyskusja.
Także nad listem byłych wiceprezesów?
Nikt nie zamierza blokować komukolwiek wystąpień. Jeżeli ktoś będzie chciał dyskutować o tym liście, to będzie mógł. Na kongresie zamierzam poddać pod głosowanie wniosek o udzielenie mi wotum zaufania. Głosowanie – na moją prośbę – będzie tajne.
Co będzie, jeżeli delegaci posłuchają byłych wiceprezesów i wstrzymają się od głosu?
Każdy już będzie musiał sam zdecydować. Ale wszyscy muszą mieć poczucie odpowiedzialności za przyszłość partii.
Zmieni się rzecznik partii? Zalewski apelował do pana, by zawiesić Adama Bielana.
Adam Bielan niczego złego nie zrobił, odwołał się tylko do prasowej wypowiedzi Zalewskiego, której ten nigdy nie sprostował.
Co pan zrobi z listami lokalnych działaczy, którzy bronią byłych wiceprezesów?
Te listy śle zaledwie promil naszych członków... Po kongresie postaram się im odpowiedzieć grzecznie.
Nie boi się pan buntu?
Co znaczy bunt? Czym jest rozłam? Rozłam jest wtedy, gdy odchodzi duża część partii. W przypadku pojedynczych odejść o żadnym rozłamie mówić nie można.
Ale PiS może stracić całe skrzydło konserwatywne.
Nie widzę niebezpieczeństwa rozłamu. Choć być może jakieś osoby uznają, że PiS nie jest dla nich dobrą partią. Środowiska konserwatywne w żadnej partii nie miały takich szans realnego oddziaływania na politykę, jak miało to miejsce w PiS. Kazimierz Ujazdowski chętnie z tych możliwości korzystał. Nie mam nic przeciwko. Pochwalam to, bo sam jestem konserwatystą. Wartości tradycyjne w najwyższym stopniu cenię, a ich niszczenie traktuję jak zamach na społeczeństwo.
Rozstanie się pan z tą grupą bez żalu?
Mam nadzieję, że nie rozstanę się z Ludwikiem Dornem. To trudny człowiek, ale znamy się od lat. Jeżeli przyjdzie nam się rozstać, to oczywiście będzie mi przykro. Jeżeli chodzi o Ujazdowskiego, to wiele razy w przeszłości współpracowaliśmy i jego odejście też byłoby stratą. Natomiast z Zalewskim mam już zupełnie inne relacje.
To prawda, że gdyby nie Dorn, to dawno wyrzuciłby pan tych dwóch z partii?
Protestuję przeciwko takim uproszczeniom! U nas obowiązują procedury i to nie jest tak, że ja o wszystkim decyduję. Jest rzecznik dyscyplinarny i sąd koleżeński, to te ciała podejmują decyzje.
Dopuszcza pan, że Ujazdowski, Zalewski, Dorn zostaną w partii?
To nie ja jestem sądem partyjnym.
Sąd ich skarze, a prezes ich ułaskawi?
Nie przewiduje tego statut partii. Natomiast sąd będzie brał pod uwagę sytuację w momencie orzekania. Oni się w swoich działaniach już zagalopowali, ale do momentu orzeczenia mają jeszcze czas na refleksję.
rozmawiały Bernadeta Waszkielewicz i Agnieszka Sopińska