Marek Dochnal w rozmowie z "Rz" stwierdził, że Peter V. przyjechał do Polski pod koniec 2007 r., ponieważ w Szwajcarii grunt palił mu się nogami. Przez cztery miesiące nikt go nie niepokoił.
– Kupił nawet dom w Piasecznie, prawdopodobnie na żonę. Ustaliłem, gdzie przebywa, i zamierzałem poinformować o tym prokuraturę podczas wtorkowego przesłuchania. Nie zdążyłem, bo dwa dni wcześniej nagle Peter V. został zatrzymany. Mogę tylko zapytać, skąd taki pośpiech? W przypadki nie wierzę, za to domyślam się, że jestem podsłuchiwany i stąd wiedza operacyjna policji – powiedział.
Jednak Zbigniew Pustelnik, szef Wydziału Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Katowicach, stwierdził, że zatrzymanie V. to efekt żmudnej pracy operacyjnej policji. – A nie pana Marka D., który mówi różne rzeczy – zapewnia. – Pan D. od 19 lutego przebywa na wolności, nie możemy wnikać, czy między nim a Peterem V. były kontakty e-mailowe czy telefoniczne.
Według informacji "Rz" za Peterem V., obywatelem Szwajcarii, lada dzień miał być wystawiony międzynarodowy list gończy. Postanowienie o przedstawieniu zarzutów było gotowe od kilku miesięcy. Przypadek sprawił, że V. został zatrzymany. Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Rz", policjanci nie mieli pewności, czy rzeczywiście przyjedzie na Wielkanoc do Polski. Dlatego obserwowali kilka miejsc, które mógł odwiedzić. Wśród nich także mieszkanie jego matki na warszawskiej Ochocie. Właśnie tam V. został zatrzymany w niedzielę przez policję.
Prokuratorski nakaz zatrzymania V. od kilku tygodni miały służby specjalne oraz policja. W poniedziałek wieczorem V. został tymczasowo aresztowany. Prokuratura postawiła mu zarzut prania brudnych pieniędzy oraz pomocnictwa w przywłaszczeniu ok. 70 mln złotych ze spółek Dochnala.