Telefon przed posiedzeniem rady, na której miał się odbyć wybór jej nowego przewodniczącego, odebrał Bogusław Kiernicki. Dzwonił do niego dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego i prywatyzacji w resorcie skarbu Jacek Goszczyński.
Prosił, by poprzeć kandydaturę Adama Hromiaka. Deklarował, że po wyborze Hromiaka ministerstwo życzliwszym okiem popatrzy na radę nadzorczą. Kiernicki potwierdza "Rz", że rozmowa miała miejsce. O szczegółach mówić nie chce. Dodaje, że o treści rozmowy tuż przed wyborami na przewodniczącego poinformował niektórych członków rady.
Kiernicki do rady został skierowany przez poprzedniego ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Nie jest członkiem PiS (od kiedy partię opuścił Marek Jurek), nie należy też do żadnej innej partii. W obecnych wyborach był kontrkandydatem Hromiaka. Przegrał jednym głosem. Dyrektor Goszczyński, mimo próśb o kontakt, był wczoraj nieuchwytny. O wywieranie telefonicznych nacisków na członków rady został oskarżony także prezes KRRiT Witold Kołodziejski.
Sprawę opisała „Gazeta Wyborcza”. Kołodziejski zaprzecza. – Wywieranie takich nacisków nie miałoby żadnego sensu. W istocie chodzi o odwołanie prezesów Polskiego Radia Krzysztofa Czabańskiego i Jerzego Targalskiego. Przy tym składzie rady nadzorczej jest to niewykonalne. Jakiekolwiek naciski nie miałyby sensu – mówi „Rz”. Podobnie uważa Kiernicki.
Jego zdaniem „wniosek zmierzający do zawieszenia dwóch prezesów był niczym innym jak próbą przejęcia Radia przez Samoobronę, przy poparciu LPR”. – My nie broniliśmy Czabańskiego czy Targalskiego, broniliśmy Polskiego Radia przed rządami Samoobrony – twierdzi. Zawieszenie oznaczałoby bowiem oddanie kierowania Radiem pozostałym dwóm członkom zarządu rekomendowanym przez Samoobronę i LPR.