Pisze o tym Agata Nowakowska w „Gazecie Wyborczej”. „A przecież premier Donald Tusk obiecywał, że nie ulegnie naciskom silnych grup zawodowych. Nie wystraszy się kamieni czy petard. A minister Michał Boni dorzucała, że to zwykły grupowy egoizm, który nie ma nic wspólnego z solidarnością. Parafrazując pewnego polityka można teraz powiedzieć, że rząd zagrał z nami w dupniaka. Na potrzeby maluczkich odegrał niezłe przedstawienie. Gdy minister pracy Jolanta Fedak ogłosiła, że będą wczesne emerytury dla nauczycieli, premier - wydawało się, że szczerze - nie krył oburzenia. Znów padły słowa, że się nie ugnie itd. Jak teraz rząd się z tego wytłumaczy? Padały argumenty, że za mało Polaków pracuje, że za kilka lat nie będzie komu pracować na te rzesze młodych emerytów, że przez to koszty pracy w Polsce wciąż są wysokie, a budżet ledwo zipie by musi dokładać do emerytur dziesiątki miliardów. Jedynym kryterium, które miało uprawniać do wcześniejszej emerytury miało być kryterium zdrowotne, pracy w szkodliwych dla zdrowia warunkach. (...) Nabite w butelkę inne grupy zawodowe, którym rząd odebrał przywileje mają teraz otwarta furtkę by zaskarżyć tę nierówność do Trybunału Konstytucyjnego” - pisze Nowakowska. Niestety ma rację.

Jarosław Kaczyński popełnił błąd wyciągając wydarzenia z przeszłości Stefanowi Niesiołowskiemu. Nie chce mi się bronić Niesiołowskiego, bo ten człowiek w ostatnich latach zrobił wszystko, by nim się nie zajmować. Niemniej to, co robił prezes PiS było błędem choćby dlatego, że dał pretekst do tego, by odpowiedzieć tą samą bronią. W dzienniku użył jej Andrzej Czuma, który w latach 70. działał w podziemiu razem z Niesiołowskim. „Bo oto z mównicy sejmowej prezes PiS wytyka Stefanowi Niesiołowskiemu jego zachowanie w śledztwie. Tymczasem nasz kolega z organizacji „Ruch”, zatrzymany jak my, Wiesław Jan Kurowski otwarcie nawiązał współpracę z SB. M.in. dzięki jego zeznaniom nasza organizacja została rozpracowana, bo w momencie zatrzymania oni mieli o nas tylko cząstkową wiedzę. Ten właśnie człowiek był członkiem najwyższych władz PiS, rady politycznej, radnym tej partii w Piasecznie. Co więcej, został desygnowany przez ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego na dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. To był człowiek, który nie tylko sypał, ale podpisywał zeznania niezgodne z prawdą, np. że ja uczestniczyłem w napadach na poczty czy banki. Dziś to się wydaje śmieszne, ale takie zeznania były podstawą do postawienia nam bardzo ciężkich zarzutów. (...).” - mówi Andrzej Czuma. Poseł Platformy użył tegp samego miecza co Kaczyński.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/12/05/igor-janke-fatalny-kompromis-rzadu-tuska/]na blogu[/link][/ramka]