Umorzone właśnie a trwające prawie rok śledztwo związane było z happeningiem zorganizowanym 1 września 2009 roku w czasie wizyty premiera Władimira Putina w Trójmieście. Wśród demonstrantów znajdował się m.in. były sopocki radny Jakub Ś. oraz sopocki działacz PiS, były rzecznik prasowy MSWiA (z czasów, gdy resortem kierował Janusz Kaczmarek) - Michał Rachoń. Ten drugi pojawił się pod hotelem przebrany za penisa, na którym wymalowany był napis "Putin". Jakub Ś. miał w trakcie happeningu nazwać premiera Rosji "mordercą". Obu postawiono zarzuty związane z publicznym znieważeniem Putina ale oskarżeni nie zostaną.
Powód? W Rosji w przeciwieństwie do Polski nie ściga się za naruszenie dobrego imienia przebywającego tam ważnego zagranicznego gościa i dlatego sopocka prokuratura musiała umorzyć postępowanie wobec Rachonia i jego kolegi. Tomasz Landowski, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Sopocie: - By ścigać na terenie Polski za znieważenie głowy obcego państwa w kraju rodzimym musi być podobny przepis. A rosyjski kodeks tego nie przewiduje - tłumaczy "Rz" zamknięcie sprawy prokurator. Śledczy, by to ustalić występowali o pomoc prawną do Rosji i dlatego śledztwo trwało prawie rok.
Co o sprawie sądzi Rachoń? - Od pierwszego dnia ja i mój adwokat wiedzieliśmy, że jest taki zapis i dziwię się, że prokuraturze ustalenie tego zajęło tyle czasu i zapewne sporo pieniędzy - mówi "Rz". I dodaje: - To żenujące, że takie decyzje podejmuje się dopiero po konsultacjach z instytucjami państwa rosyjskiego.