Znani dziennikarze byli inwigilowani przez służby specjalne za rządów PiS – ujawniła w piątek „Gazeta Wyborcza”. W latach 2005 – 2007 ABW i CBA zbierały informacje o rozmowach telefonicznych co najmniej dziesięciu – podała. Wśród nich Cezarego Gmyza z „Rz” i związanych wtedy z „Rz” Bertolda Kittela i Macieja Dudy. Oraz m.in. Moniki Olejnik (Radio Zet, TVN 24), Wojciecha Czuchnowskiego („GW”) i Andrzeja Stankiewicza („Newsweek”).
[srodtytul]Prokuratura umarza[/srodtytul]
Informacje „GW” pochodzą z akt śledztwa w sprawie inwigilacji dziennikarzy, jakie w maju 2008 r. wszczęła zielonogórska prokuratura po doniesieniu Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. W trakcie dochodzenia otrzymała od operatora Ery GSM wykaz wniosków od służb o udostępnienie danych i połączeń dziennikarzy i wykaz logowań od marca 2006 r. do grudnia 2007 r. w stacjach bazowych (BTS) pozwalających ustalić miejsce pobytu rozmówcy. Dane te zawierają m.in. numery telefonów informatorów dziennikarzy, daty i czas rozmów. Potwierdzają one fakt inwigilacji dziennikarzy (wcześniej ABW i CBA przekonywały, że nie podejmowały takich działań). Postępowanie umorzono w maju 2010 r. Dlaczego? Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa.
Po piątkowej publikacji „GW” SDP i Centrum Monitoringu Wolności Prasy zwróciły się do RPO o zbadanie sprawy, a Rada Press Club Polska zażądała, by inwigilację dziennikarzy wyjaśnił prokurator generalny.
– Andrzej Seremet interesuje się tą sprawą, ale obecnie nie ma możliwości, by ewentualnie wznowić śledztwo, bo umorzenie go jest nieprawomocne – poinformował prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego.