– To jakaś manipulacja! Nie znam tej ustawy! Albo moje nazwisko zostało dodane przez pomyłkę, albo to jest jakiś szacher-macher – denerwuje się poseł Jan Łopata (PSL), który o tym, że własnoręcznym podpisem poparł przygotowany przez PO projekt ustawy o fundacjach politycznych, dowiedział się dopiero w czwartek, od dziennikarza „Rz”.
Projekt ustawy Platformy, wprowadzający m.in. obowiązek przeznaczania przez każdą partię 25 proc. otrzymanej subwencji budżetowej na rzecz eksperckiej fundacji z nią związanej, trafił w czwartek pod obrady Sejmowej Komisji Ustawodawczej. Pojawiły się bowiem wątpliwości co do zgodności projektu z konstytucją.
– Wątpliwości zostały rozwiane. Teraz projekt trafi do Sejmu pod pierwsze czytanie – mówi „Rz” poseł Agnieszka Pomaska (PO), sprawozdawca projektu.
Jednak, jak ustaliła „Rz”, po czwartkowym posiedzeniu komisji wątpliwości natury legislacyjnej jeszcze przybyło. Dlaczego? Bo pod projektem ustawy, na drukach z podpisami osób popierających projekt, obok dwóch kartek zawierających 45 podpisów posłów PO są dwie kartki z siedmioma podpisami posłów PSL. A część z nich nie wiadomo, jak się tam znalazła.
– Nie widziałem tego projektu na oczy i nigdy go nie podpisywałem – mówił „Rz” w czwartek wieczorem poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Choć dodaje, że podpisy i jego, i jego kolegów klubowych są oryginalne: – Ale jak to się stało, że zostały przypięte do tego właśnie projektu ustawy, nie mam pojęcia.