W grudniu zeszłego roku Sąd Okręgowy w Warszawie sprawę ekstradycji umorzył z powodu nieobecności Zakajewa w Polsce. Obrona złożyła odwołanie, bo chciała, aby polski sąd uznał prawną niedopuszczalność tej ekstradycji. Zakajew nie otrzymał jednak polskiej wizy i nie mógł przybyć na posiedzenie w SA.
SA uznał, że zarzuty podniesione przez obronę Zakajewa odnośnie nieprawidłowości umorzenia sprawy ekstradycji są nietrafne, zaś użyte na ich poparcie argumenty bezzasadne. Postanowienie SA jest prawomocne.
- Skarżący, prezentując własny, dowolny pogląd na istotę instytucji ekstradycji, w sposób intencjonalny abstrahuje od niepodważalnych zasad i standardów stanowiących kanon prawa ekstradycyjnego - mówił sędzia Paweł Rysiński. Według sądu II instancji decyzja podjęta przez SO była prawidłowa, a obecność osoby ściganej w kraju, który rozpatruje wniosek o wydanie, jest wymogiem międzynarodowego prawa ekstradycyjnego.
- Zasada terytorialności wymaga, aby osoba ścigana znajdowała się na terenie państwa wezwanego, to warunek sine qua non - uzasadniał Rysiński. Dodał, że gdyby zasada terytorialności nie stanowiła koniecznego warunku w takich sprawach "państwo wzywające mogłoby wystąpić z wnioskiem do dowolnie wybranego państwa trzeciego, a w skrajnie absurdalnym przypadku do wszystkich państw - stron Europejskiej Konwencji o Ekstradycji.
Rysiński wskazał także, że przedmiotem takiego postępowania nie jest, w razie odmowy wydania ściganego, uzyskanie swoistego "azylu ekstradycyjnego". W sprawie ekstradycji sądy nie orzekały o winie lub niewinności Zakajewa, ale o tym, czy wydanie go Rosji było dopuszczalne prawnie.