Budionny ze Stalinem przestają walić łbem o silnie broniony Lwów i ruszają na pomoc Tuchaczewskiemu wcześniej, niż stało się to w istocie. Siły, którymi Piłsudski chce uderzyć znad Wieprza na północ, zostają rozbite w trakcie koncentracji i nie ma polskiego kontrnatarcia. Armia Czerwona zajmuje Warszawę...
I co dalej? Jak potoczyłyby się losy Polski i Europy, gdyby Rzeczpospolita przegrała wojnę 1920 r.?
Tradycyjna polska odpowiedź na to pytanie brzmi mniej więcej tak: wtedy radzieccy Rosjanie podbiliby świat, a co najmniej Europę. Armia Konna zmoczyłaby kopyta w Atlantyku, państwa zachodnioeuropejskie – podminowane komunistycznymi rewolucjami, a co najmniej dywersją – padłyby jak domki z kart. Czyli w sierpniu 1920 r. uratowaliśmy nie tylko siebie, ale i cały kontynent.
Jak ten kontynent wyglądałby, gdyby nam się nie udało? Taką rozbudowaną alternatywną wizję, zgodną z tradycjami polskiego myślenia czy raczej odczuwania, zawiera np. powieść Marcina Wolskiego „Jedna przegrana bitwa". W myśl tej wizji cały kontynent po 1920 r. wyglądałby mniej więcej tak jak w „naszej" rzeczywistości jego wschodnia część po 1945 r. Marionetkowe, komunistyczne państwa maskujące radziecką okupację.
Moim zdaniem Wolski myli się radykalnie. Ale zanim spróbujemy zastanowić się nad tym, co stałoby się, gdyby Piłsudski przegrał warszawską bitwę, pomyślmy przez moment nad tym, czy ona w ogóle była nieunikniona.