Relatywizm z odsieczą dla „człowieka honoru"

Autorski przegląd prasy

Publikacja: 13.01.2012 12:36

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Najciekawiej czyta się gazety, gdy dzieje się coś ważnego. Wtedy najlepiej widać, czym różnią się od siebie poszczególne tytuły, co wydaje im się najistotniejsze, a w zamieszczanych komentarzach można jasno i klarownie wyczytać stanowisko każdej z redakcji. Od wczoraj zastanawiałem się, jak dziś będą wyglądać czołówki gazet.

„Kiszczak winny, ale bezkarny" czytamy na „jedynce" Faktu. I już na pierwszej stronie komentator gazety Tomasz Kontek oburza się, że generał ani dnia nie spędzi w więzieniu, ze względu na stan zdrowia. I przypomina, że w procesie Kiszczak nie wyraził skruchy za stan wojenny. Łukasz Warzecha kilka stron dalej pisze, że wyrok go jednak smuci, bo trudno zrozumieć, dlaczego polskie państwo upomniało się o sprawiedliwość dopiero 23 lata od Okrągłego Stołu.

„Czerwony zbrodniarz skazany!" Krzyczy wielki napis na okładce Super Expressu. „Kara dla Kiszczaka wydaje się niewspółmierna do krzywd jego ofiar, a w dodatku jej wykonanie zawieszono – ale wreszcie zbrodniarz został przez polski sąd skazany za komunistyczną zbrodnię" – pisze naczelny SuperExpressu Sławomir Jastrzębowski – „Zły to był kraj, w którym gloryfikowano komunistyczne kreatury" – dodaje odnosząc się wprost do wielokrotnej obrony Kiszczaka i Jaruzelskiego przez Adama Michnika.

I to mnie zastanawiało, jak gazeta, która broniła Kiszczaka jako człowieka honoru, poradzi sobie z tym wyrokiem. Po pierwsze czołówka Gazety Wyborczej dotyczy dziś... ewentualnego protestu aptekarzy. Jasne, wszak każdy wie, że protest aptekarzy, który owszem może dotyczyć każdego z nas, ale pewnie za parę dni się skończy, jest ważniejszy niż jedno z najbardziej kluczowych rozstrzygnięć polskiego wymiaru sprawiedliwości w jednej z najważniejszych spraw ostatnich lat. Mniejsza o to, każda gazeta ma prawo do dawania na czołówkę tego, co uważa za stosowne. Choć po prostu mnie dziwi, że informacja o wyroku na Kiszczaka jest mniejsza nawet niż notka o orzeczeniu trybunału konstytucyjnego w sprawie SKOK.

Ale przejdźmy do rzeczy. Najciekawsze w „Wyborczej" są komentarze na drugiej stronie. Skazanie Kiszczaka nie podoba się komentatorom. „Dlaczego tak trudno osądzić zło" – zastanawia się Rafał Zakrzewski w dwugłosie (jego głos ma być niby pochwałą wyroku, osobliwą wszakże). „Stan wojenny stawał się dogodną bronią w politycznych walkach ostatniego 20-lecia. Nikt nie chciał albo nie potrafił oceniać go chłodnym okiem badacza. Raczej służył do wzniecania politycznej histerii niż do próby zrozumienia historii." – jaki z tego wniosek? Że wyrok nikogo nie przekona. „Czy jego symboliczny wymiar daje wystarczającą satysfakcję? Jednym tak, drugim nie. Jeszcze inni będą uważali, że takie procesy nie mają żadnego sensu. Co więc pozostaje? Badać, opisywać, analizować i spierać się o historię".

Rola krytyka wyroku przypadła cenionemu przeze mnie Bogdanowi Wróblewskiemu. Jego zdaniem wyrok to zgniły kompromis. „wyrok za przestępstwo takie, jakie opisał prokurator IPN, a wczoraj przyjęli sędziowie, budzi zdziwienie". Dlaczego? Bo stworzenie przestępczego związku zbrojnego to paragraf na szefów gangów i mafii. To zdaniem komentatora błąd. „Zakłada bowiem, że generałowie działali wbrew jakiejś innej, legalnie istniejącej władzy albo przynajmniej obok niej. Podczas gdy oni właśnie tę władzę tworzyli."

To z kolei budzi moje zdziwienie. System demokratyczny, który mamy dzisiaj opiera się na założeniu, że władzą, suwerenem jest lud. Każdy człowiek jest generalnie wolny i równy i ta wolność tworzy wspólnotę polityczną, wyłania władzę itd. PRL demokracją nie był, czy to jednak oznacza, że nie uznajemy Polaków za suwerena? Wszak dlatego mówi się o systemie autorytarnym, że narodowi władza została narzucona siłą. A zatem Wróblewski się myli. Istniała w sensie moralnym i politycznym inna legalna władza. Władza narodu do samostanowienia, tyle że została ona ukradziona przez komunistyczne władze. W tym sensie podzielam aksjologiczne założenia wyroku – władza, która wprowadza stan wojenny, która gwałci wolność swych obywateli, jest władzą nieprawą, sama pozbawia się legalności. Uznanie, że „nie było innej legalnej władzy" to krok w kierunku relatywizmu. PRL miał swoje władze, III RP ma swoje, nie można ich oceniać ani porównywać. Można, bo mamy dziś demokrację nie dlatego, że to taki kaprys, ale dlatego, że uważamy, że to system, który najlepiej dziś szanuje podstawowe założenia antropologiczne, że on potrafi uszanować wolność i równość człowieka. Dlatego można i wolno oceniać systemy, które tę wolność gwałcą.

I tu słowo polemiki z Zakrzewskim. To prawda, ocena stanu wojennego jest dziś w dużej mierze pochodną politycznych i historycznych sporów. Ale to jeszcze nie argument, by nie rozstrzygać takich procesów w sądzie. Po pierwsze sprawa ma również charakter prawny: twórcy stanu wojennego złamali nawet przepisy PRL. Pogwałcili nawet konstytucję narzuconą nam przez ZSRR. Dlatego na gruncie ówczesnego ale też i dzisiejszego prawa podlegają wymiarowi sprawiedliwości. I sprawa druga. Państwo (poprzez jedną ze swych władz a więc przez sąd) ma prawo wydawać wyroki o charakterze szerszym. Wspólnota polityczna opiera się na pewnym minimum etycznym. Mimo wolności i prawa jednostek do życia według własnego uznania, podstawowe sprawy muszą zostać uznane za zło – zabójstwo, kradzież itp. Wyrok w sprawie stanu wojennego nie jest więc przekraczaniem kompetencji sądu, lecz właśnie wypełnieniem tej jego roli, do zakreślania pewnego minimum etycznego. Dzisiejsza Unia Europejska posługuje się aksjomatem zła II wojny światowej, nazizmu itp. Dlaczego dzisiejsza Polska nie miałby mieć prawa do uznawania za zło najczarniejszych kart PRL-owskiej przeszłości?

A na koniec tego przeglądu jeszcze ciekawa informacja z „Faktu". Otóż premier Donald Tusk zrobił sobie przerwę w urlopie, by oddać Duńczykom prezydencję a wcześniej na konferencji prasowej ogłosić, że gen Parulski powinien szanować swoich przełożonych. Jednak jak ujawnia gazeta, premier spędził w Warszawie kilkanaście minut dłużej niż planowano. Powód? Stanął w centrum stolicy w gigantycznym korku. Ciekawe o czym myślał stojąc w takim zatorze, że nawet jego pilotowana przez BOR limuzyna nie mogła się przedostać. Może o swej zastępczyni Hannie Gronkiewicz Waltz? Wszak pani prezydent jest wiceszefową Platformy.

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo