Lada dzień wart 100 mln zł tor kolarski w Pruszkowie może zostać sprzedany za ułamek tej sumy. Resort sportu, który sfinansował inwestycję w 97 proc., nie chce zapłacić za roboty dodatkowe, a właściciel – Polski Związek Kolarski – jest na skraju bankructwa. Przez brak decyzji kierownictwa resortu państwo może stracić jeden z najnowocześniejszych obiektów na świecie.
Powodem zamieszania jest dług Polskiego Związku Kolarskiego. Nie zapłacił on wykonawcy – Mostostalowi Puławy – za dodatkowe prace przy budowie toru – blisko 6 mln zł. Komornik na wniosek wierzyciela może zlicytować obiekt. PZKol nie zapłaci, bo sam tonie w długach, a resort umywa ręce. – Nie możemy umorzyć tego długu – mówi Tadeusz Rybak, prezes Mostostalu Puławy.
Niezapłacone faktury
Halę BGŻ Arena w Pruszkowie otwarto z wielką pompą w 2008 r. Wówczas Mostostalowi zapłacono 92 mln zł . To jeden z trzech najnowocześniejszych obiektów tego typu na świecie. We wrześniu 2008 roku odbyły się tu mistrzostwa Europy w kolarstwie torowym, w marcu 2009 r. mistrzostwa świata.
Tyle tylko, że te dwie imprezy rozłożyły PZKol finansowo, ponieważ dostosowanie toru do wymogów Międzynarodowej Federacji Kolarskiej kosztowało dodatkowe 5,3 mln zł. Były to wymogi związane z homologacją, bezpieczeństwem przeciwpożarowym, a także postawieniem drogiej szklanej bandy. Ówczesne władze PZKol z Mostostalem podpisały aneks do umowy. – Już po wykonaniu prac Ministerstwo Sportu wycofało się z deklaracji dopłaty do inwestycji, a my zostaliśmy z niezapłaconymi fakturami – mówi prezes firmy.
Od ponad dwóch lat Mostostal ma sądownie przyznany nakaz o zapłatę uznający roszczenia. Po ponad roku rozmów, w których brało udział także ministerstwo, w lutym 2011 r. ówczesny prezes PZKol Ryszard Szurkowski zgodził się na ugodę – dług miał zostać rozłożony na pięć lat. Umowy jednak nikt nie podpisał, a w marcu 2011 r. zmieniły się władze związku.
– Nie mogę podpisać tak skonstruowanej ugody – mówi "Rz" obecny prezes PZKol Wacław Skarul. – Po pierwsze, poświadczyłbym nieprawdę, bo związek nie ma takiej sumy, która pozwoliłaby mu spłacić ten dług, po drugie – mam wątpliwości, czy należało taki aneks zawrzeć.
Związek do sądu wniósł sprawę o unieważnienie umowy aneksowej, ale sąd oddalił powództwo. PZKol złożył apelację. – To działanie na zwłokę, która tylko generuje wyższe odsetki – ocenia prezes Mostostalu.
Utrzymanie BGŻ Areny, nowoczesnego obiektu o kubaturze 255 tys. m sześć. z drewnianym torem z sosny syberyjskiej wymagającym utrzymywania wewnątrz określonej temperatury i wilgotności, kosztuje zimą nawet 120 tysięcy miesięcznie. PZKol na niego po prostu nie stać. Tor, który nie jest halą wielofunkcyjną, nie jest w stanie zarobić na siebie i jeszcze spłacić długów. Pod koniec 2010 r. ze sponsorowania związku zrezygnował Bank Gospodarki Żywnościowej, który na wiele lat zagwarantował sobie jednak obecność w nazwie areny.
Inicjatorem budowy hali BGŻ Arena był prezes Polskiego Związku Kolarskiego od 1994 r. Wojciech Walkiewicz, który w marcu 2010 r. w obliczu długów podał się do dymisji. Wacław Skarul przyznaje, że kiedy przyszedł na stanowisko prezesa związku, dostał listę wierzycieli – 256 pozycji. – Miałem na głowie 23 komorników. Dziś lista wierzycieli skurczyła się do 90 – mówi. Resort sportu pompował więc publiczne pieniądze w zadłużony związek.
Spłatę wierzytelności wobec Mostostalu obiecał podczas zjazdu PZKol w marcu 2011 r. ówczesny minister Adam Giersz. – Ale potem pytany o ugodę, tłumaczył, że on za nią nie może odpowiadać, bo nie jest stroną. I że związek musi poszukać sponsora – opowiada prezes Mostostalu. Zadłużony tor chciał przejąć Centralny Ośrodek Sportu. – Z tego, co wiem, nie zgodził się na to minister Giersz – dodaje Rybak.