Wydana wczoraj przez prokuraturę opinia stawia pod znakiem zapytania dalszą obecność w rządzie Pawła Grasia. Śledczy potwierdzili, że będąc już członkiem gabinetu Donalda Tuska Graś podpisywał dokumenty polsko-niemieckiej spółki Agemark. Takie stanowisko prokuratury oznacza, że minister mógł złamać ustawę antykorupcyjną.
Sprawa dotyczy lat 2007 – 2008. Rzecznik rządu był oskarżany o to, że w oświadczeniach majątkowych zataił fakt, iż zasiadał w tym czasie w zarządzie spółki Agemark, pełniąc równocześnie funkcję w rządzie. Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Umorzyła je jednak, bo nie znalazła dowodów na potwierdzenie łamania ustawy antykorupcyjnej. Graś miał złożyć rezygnację z zasiadania w zarządzie w listopadzie 2007 r.
Okazało się jednak, że na dokumentach spółki wytworzonych po listopadzie 2007 r. widnieją podpisy Grasia. Minister zaprzeczył wówczas, jakoby podpisywał jakiekolwiek dokumenty. Do podrobienia podpisów przyznała się jego żona. Kolejne śledztwo wszczęła więc krakowska prokuratura. Badała wątek fałszerstwa. Ustaliła jednak, że nic takiego nie miało miejsca. Badający podpisy grafolodzy jednoznacznie stwierdzili, że dokumenty podpisywał rzecznik rządu. Takie stanowisko było dla Grasia jak wyrok – oznaczało, że łamał ustawę antykorupcyjną.
Rzecznik rządu zwrócił się więc na początku marca do prokuratora generalnego o wznowienie postępowania w sprawie fałszerstwa w celu wyjaśnienia wątpliwości. W liście do Andrzeja Seremeta powtórzył, że nie składał podpisów na jakichkolwiek dokumentach spółki Agemark po 16 listopada 2007 r. Zarzucał prokuraturze, że na potrzeby badania grafologicznego nie pobrano od niego żadnych próbek pisma ręcznego.
Na polecenie Seremeta sprawę zbadała Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Jej wnioski rozwiewają wersję fałszowania podpisów. – Śledztwo było prowadzone prawidłowo, a opinia biegłego z zakresu badań pisma ręcznego nie budzi zastrzeżeń – mówi „Rz" rzecznik prokuratury Piotr Kosmaty. Podkreśla, że prokuratura nie musiała prosić Grasia o próbkę jego pisma. – Śledczy dysponowali kilkudziesięcioma dokumentami z jego podpisami – wyjaśnia.