Zdaniem prokuratury na warszawskiej Ochocie 47-letni Marek L. dopuścił się w sumie 19 czynów seksualnych na nieletnich, w tym jednego przy użyciu przemocy. – Można mówić o gwałcie – przyznaje Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury.
Marek L. był jeszcze w ub. roku członkiem zarządu uczniowskiego klubu na Ochocie, który prowadził m.in. sekcję łyżwiarską. Mężczyzna został zatrzymany w kwietniu ub. roku po tym jak do prokuratury zgłosiła się matka jednej z uczestniczek obozu organizowanego przez klub. – Kobieta od rodziców innych dzieci, które były na takim obozie dowiedziała się, że jakieś dziwne relacje łączą jej córkę z Markiem L. – opowiada prok. Ślepokura.
Dziewczynka potem potwierdziła to matce. Podczas ponad rocznego śledztwa wyszło, że poszkodowanych jest znacznie więcej bo aż 14. Dziewczynki miały być wykorzystane przez Marka L. pomiędzy 2009 a 2011 rokiem. Podczas postępowania prokuratorskiego mężczyzna był badany przez seksuologa, który rozpoznał u niego zaburzenie preferencji seksualnych pod postacią pedofilii. Psycholog badał też skrzywdzone dziewczynki. Uznał, że wszystkie prawidłowo postrzegają świat i nie zniekształcają swoich zeznań.
Marek L. nie przyznaje się do winy. – Jeździłem na obozy, ale nie skrzywdziłem tych dziewcząt – zapewniał śledczych. Uważa, że zarzuty to pomówienie. – Czytałem książki podopiecznym, kontrolowałem czy spały, ale nie siadałem na ich łóżkach, nie kładłem się na nich – zapewniał.
Przed aresztowaniem mężczyzna był pracownikiem samorządowym. Ostatnio był zatrudniony we Włochach. Po zatrzymaniu dzielnica rozwiązała z z nim umowę o pracę. Wcześniej Marek L. pracował w OSiR na Ochocie, z którego nieodpłatnie korzystał klub. Marek L. nie tylko był pracownikiem samorządowym, ale przez kilka kadencji także dzielnicowym radnym na Żoliborzu. W poprzednich wyborach dostał się do rady z list PO. I kilka miesięcy po tamtych wyborach wraz z kilkoma radnymi próbował sam wybierać burmistrza, za co został wyrzucony z partii.