Przez cały wtorek prokuratorzy zbierali dowody w sprawie ataku w nocy z soboty na niedzielę na 29-latka pod żyrardowską dyskoteką. Mężczyzna doznał ciężkich obrażeń ciała - odcięto mu prawą dłoń i trzy palce lewej dłoni, ma też rany cięte głowy. Trafił najpierw do szpitala w Grodzisku Mazowieckim, potem do lecznicy w Warszawie, a następnie na specjalistyczny oddział w Szczecinie, gdzie przyszyto mu rękę. W poniedziałek policjanci najpierw zatrzymali cztery osoby, jedną z nich przypadkowo postrzelili, a kilka godzin później kolejne trzy. Te ostatnie miały być sprawcami brutalnego napadu w nocy. – Przesłuchano ich w charakterze świadka i zwolniono – mówi RP.pl Bogusław Piątek, szef prokuratury w Żyrardowie. Dodaje, że śledczy nie mają wciąż zbyt wiele dowodów w tej sprawie. Brakuje im najważniejszego, tj. przesłuchania osoby pokrzywdzonej, na to na razie nie zgadzają się lekarze. – Ale jestem dobrej myśli. Wierzę, że sprawców uda się zatrzymać. Policja z Żyrardowa i Radomia bardzo się stara – tłumaczy prok. Piątek. Dodaje, że Żyrardów to małe miasto, gdzie wszyscy się znają.

Dzień przed napadem nad dyskoteką w Żyrardowie doszło do innej napaści. Na jednej z ulic postrzelono w stopę młodego mężczyznę. Sprawców na razie nie ma. W styczniu z kolei, w klubie Las Vegas, innego mieszkańca Żyrardowa postrzelono w rękę. Sprawcę tego czynu policja ujęła. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa, ale miejscowy sąd nie zgodził się na areszt. – Będziemy skarżyć tę decyzję – zapowiada prok. Piątek. Przyznaje, że każda z tych trzech spraw prowadzona jest pod kątem usiłowania zabójstwa. I wszystkie trzy się łączą. – Ofiary się znają, a podejrzewam, że sprawcy też – mówi prok. Piątek.

Czy w Żyrardowie odradzają się grupy przestępcze? – Nie mi to oceniać – mówi prok. Piątek.

Szefowie CBŚ w ub. roku mówili „Rz", że w Polsce nie ma dużych, ogólnopolskich gangów, ale grupy przestępcze zaczynają być coraz bardziej aktywne w małych miejscowościach. – To taka mafia powiatowa. Ale może być ona niebezpieczna i uciążliwe dla lokalnych społeczności - tłumaczyli szefowie CBŚ.