Kłótnia o wrak prezydenckiego samolotu stała się jednym z najgorętszych momentów środowej debaty nad rządową polityką zagraniczną.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie szczędził cierpkich słów Rosji („na drodze do demokracji robi krok wstecz”) i starał się unikać kontrowersyjnych wypowiedzi, jakie zdarzają mu się w tej sprawie („Rosjanie nam powiedzieli, iż boją się, że gdy oddadzą wrak, Antoni Macierewicz znajdzie na nim ślady bomby atomowej”). Przekonywał, że rząd robi wszystko, aby odzyskać wrak i czarne skrzynki.
– Strategia szkodzenia śledztwu smoleńskiemu była realizowana przez szefa MSZ od początku – grzmiał jednak Antoni Macierewicz, smoleński lider PiS. Nawiązując do niedawnej wypowiedzi Sikorskiego atakował: – Próbuje się przekonać nas, że wrak nie jest dowodem w śledztwie, a pamiątką. Tymczasem prokuratura uważa, słusznie, że wrak i wszystko, czego nie przekazali nam Rosjanie, jest dowodem w śledztwie, jednym z najważniejszych. Dlaczego pan minister Sikorski nie tylko okłamuje opinię publiczną, ale i próbuje wywierać naciski na prokuraturę?
Sikorski przypominał, że o pomoc w sprawie nacisków na Moskwę poprosił Brukselę. I apelował: – Tym, którzy całą naszą politykę zagraniczną chcieliby sprowadzić do sprawy wraku, pragnę powiedzieć: gdy jakieś państwo nie wypełnia zobowiązań międzynarodowych, to po patriotach spodziewałbym się solidarności z rządem i kierowania pretensji pod właściwy adres.