Po blisko rocznym śledztwie prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Do zbrodni doszło 5 października 2012 roku w mieszkaniu przy ul. Adamieckiego.
Kamil K. spotkał się tam z 68-letnim Tomaszem R. Mężczyźni pili alkohol, potem starszy próbował dobrać się do Kamila K. Ten ostatni zaatakował wtedy swojego kompana. – Uderzył go popielniczką w głowę, a potem kilkakrotnie dźgnął nożem – opowiada Dariusz Ślepokura, rzecznik stołecznej prokuratury. Uderzenia nożem spowodowały uszkodzenia mięśnia sercowego oraz krwotok do worka osierdziowego, co skutkowało zgonem ofiary.
Po zabójstwie Kamil K. położył ciało ofiary na łóżku i przykrył kocem. Potem poszedł do domu ofiary skąd wyniósł telewizor, który sprzedał paserowi.
Zabójca chwalił się swoim czynem. – Na miejsce zbrodni przyprowadził znajomych by pokazać im denata. Jednak żaden z nich nie powiadomił o zbrodni organów ścigania – mówi prok. Ślepokura.
Policja dowiedziała się o zabójstwie cztery dni później. Szybko ustaliła sprawcę. Kamil K. usłyszał zarzuty i został aresztowany. – Działałem pod wpływem impulsu – przyznał podejrzany podczas pierwszych przesłuchań. Później tłumaczył, że zabił znajomego, bo ten się do niego dobierał.