200 metrów i 6 minut na wolności

Uciekają z policyjnego konwoju, z sądu, ze spacerniaka. I próbują wciąż od nowa, choć większość szybko wraca za kraty.

Publikacja: 05.10.2013 02:35

Do ucieczki popycha część przestępców wizja nieuchronnego pobytu za kratami. Na zdjęciu otwarcie zak

Do ucieczki popycha część przestępców wizja nieuchronnego pobytu za kratami. Na zdjęciu otwarcie zakładu karnego w Opolu Lubelskim

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Zborowski Bartłomiej Zborowski

Już ponad dwa tygodnie policjanci z CBŚ poszukują 25-letniego Radosława J., ps. Radziu, kibica jednej z krakowskich drużyn piłkarskich, który zbiegł z sądu podczas rozprawy dotyczącej aresztu. Są przestępcy, którzy wpadają zaraz po ucieczce. Inni, jak Ryszard Niemczyk, ukrywają się latami.

Skok na samochód sędziego

J. był jednym z dziewięciu kiboli zatrzymanych przez CBŚ w połowie września. W czasie podpisywania dokumentów w sądzie wyrwał się policjantom, skoczył najpierw na stół, a potem przez uchylone okno z pierwszego piętra wprost na dach samochodu sędziego.

W Internecie można przeczytać, że chodzi na mecze swojej ulubionej drużyny. – Jesteśmy na jego tropie. Zatrzymanie to kwestia krótkiego czasu – zapewnia  jeden z wysokiej rangi oficerów Centralnego Biura Śledczego. Dodaje, że to, iż podejrzanemu udało się uciec, to wina sądu. – Okno nie powinno być uchylone – tłumaczy.

Jak mówi Beata Górszczyk, rzeczniczka krakowskich sądów ds. karnych, nie toczy się tam żadne postępowanie dotyczące tej ucieczki. – To sprawa prokuratury – dodaje.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska przyznaje, że trwa postępowanie dotyczące ucieczki podejrzanego z sądu.

– Przy okazji będziemy badać, czy nie było uchybień w jego nadzorze  – zapowiada. Zastrzega jednak, że sprawdza się to rutynowo.

Lekkomyślni i przerażeni

Dlaczego podejrzani czy skazani uciekają? – Osoba, która jest postawiona przed obliczem wymiaru sprawiedliwości, często zdaje sobie sprawę, że ta kara, która nad nią wisiała, wcześniej była niedookreślona, a teraz jest coraz bardziej realna – tłumaczy dr Łukasz Chojniak, adwokat i karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.

Zwraca też uwagę, że jeżeli strach przed więzieniem prowadzi do desperackiej decyzji o ucieczce, świadczy to, iż nieuchronność kary jest prawdziwym straszakiem na przestępców. To zatem ona, a nie surowość kary, jest najlepszym strażnikiem praworządności. – Potwierdza się w ten sposób stara zasada – mówi.

Podkreśla, że może się zdarzyć, iż u przyszłego uciekiniera racjonalne myślenie ustępuje miejsca emocjom. W grę wchodzi też lekkomyślność, bo przecież większość ucieczek się nie udaje.

Dlaczego nie znaleźli pilnika

Bardzo szybko zakończyła się ucieczka z płockiego więzienia 54-latka z dożywociem za zabójstwo, za które odsiedział już 10 lat.

Ze swojej celi uciekinier wyskoczył przez okno, przebiegł przez dziedziniec, pokonał ogrodzenie wewnętrzne i wspiął się na mur, a potem zeskoczył na ulicę.

Tam ujęli go policjanci. Był 200 metrów od więzienia. Wolnością cieszył się zaledwie sześć minut.

– Gdy mężczyzna był już na dziedzińcu, zauważyli go nasi funkcjonariusze. Próbowali go ująć. Uciekł, więc wezwali policję – opowiada kapitan Bartłomiej Turbiarz, rzecznik prasowy Służby Więziennej w Łodzi.

Dodaje, że specjalna komisja więziennictwa wyjaśnia to zdarzenie – do tej pory obejrzała nagrania z monitoringu, przesłuchała świadków, w tym współwięźniów uciekiniera, oraz strażników.

– Więzień najprawdopodobniej  przepiłował kraty małym pilnikiem typu iglak – mówi Turbiarz. Skąd i od kiedy go miał?  – Ustalamy to. Również to, dlaczego pilnika nie udało się wykryć podczas kontroli w celi – odpowiada rzecznik.

– Chcemy całą sprawę wyjaśnić bardzo szczegółowo i dokładnie, żeby takie incydenty nie miały miejsca w przyszłości – zapewnia Turbiarz. Zapowiada, że jeśli wewnętrzne postępowanie wykaże, że były jakieś uchybienia ze strony funkcjonariuszy, zostaną wyciągnięte konsekwencje służbowe.

Został niebezpiecznym

Już po ucieczce odwołany został dyrektor zakładu karnego w Płocku, a jego miejsce zajął wiceszef aresztu w Piotrkowie Trybunalskim.

Niezależnie od działań służby więziennej sprawę ucieczki bada prokuratura w Płocku. – Podobnego przypadku nie mieliśmy od lat 70. ubiegłego wieku – opowiada jej rzecznik Iwona  Śmigielska-Kowalska.

Dodaje, że prowadzone są dwa postępowania: jedno dotyczy ucieczki z więzienia przez odsiadującego tam wyrok mężczyznę, a drugie niedopełnienia obowiązków przez służbę więzienną. – W żadnym z tych postępowań nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów. Uciekinier miał problemy ze zdrowiem, dlatego nie mogliśmy go wezwać na przesłuchanie. Może stanie się to w przyszłym tygodniu – mówi prok. Śmigielska-Kowalska.

Co się z nim teraz dzieje? Zmienił otoczenie. Został zakwalifikowany jako tzw. więzień niebezpieczny i osadzono go w jednym z więzień na terenie województwa łódzkiego.

Oko na więźnia

Do największej ucieczki z polskich więzień doszło we wrześniu 1981 roku podczas buntu w Areszcie Śledczym w Bydgoszczy. Najpierw ze spacerniaka próbował uciec Jacek Cieślewicz podejrzany o kradzież w kościele. Strażnicy postrzelili go w plecy. To wywołało bunt w areszcie. Więźniowie rozwalali metalowe łóżka, żeby wybić dziurę w murze i uciec. Udało się to 188 z 500 osadzonych. Budynek był tak zdewastowany, że został zamknięty na trzy lata.

Do najgłośniejszej zaś ucieczki doszło w 2000 r. Wtedy z zakładu w Wadowic zbiegł jeden z najgroźniejszych polskich gangsterów Ryszard Niemczyk. Siedział pod zarzutem zabójstwa bossa gangu pruszkowskiego Andrzeja K., ps. Pershing. Na wydostanie się z okratowanego  spacerniaka potrzebował zaledwie 30 sekund.

Ówczesny dyrektor Zakładu Karnego w Wadowicach Mieczysław Fortuna mówił dziennikarzom, że „zbieg dokonał ucieczki w sposób akrobatyczny". – Kopnął siatkę zabezpieczającą od góry spacerniak. To trwało sekundę. Potem sforsował drut kolczasty, dostał się na dach sądu, a stamtąd po piorunochronie zszedł na ulicę  – relacjonował.

Zanim strażnicy zdołali zareagować, Niemczyk odjechał srebrnym fordem escortem. Przez ponad trzy lata cieszył się wolnością. Wpadł w kwietniu 2004 roku w Niemczech.

Rzecznik policji opowiadał, że „zachowanie gangstera zaniepokoiło jednego z przechodniów". Świadek zapisał numer samochodu, a policja sprawdziła mieszkanie właścicielki pojazdu i zatrzymała Niemczyka, który próbował uciec przez okno.

Więzienie w Wadowicach zapewnia, że dziś już do takiej ucieczki by nie doszło. – Po tej historii wybudowaliśmy nowy plac spacerowy z odpowiednimi zabezpieczeniami technicznymi dla osadzonych zakwalifikowanych do kategorii niebezpiecznych – mówi Tomasz Bąk, rzecznik tego więzienia.

Dodaje, że dodatkowo wzmocniono zabezpieczenia techniczno-ochronne. Rozbudowano też system monitoringu. – Zmieniła się też organizacja pracy i zakres obowiązków funkcjonariuszy działu ochrony – mówi Bąk. Podkreśla, że po roku 2000 nie odnotowano ucieczki z terenu zakładu w Wadowicach ani z konwoju organizowanego przez jego strażników.

Pięć lat temu młody więzień z Wadowic uciekł za to podczas pobytu poza murami wiezienia. – To było oddalenie się z miejsca pracy, gdy odsadzony pracuje w systemie bez konwojenta – tłumaczy Bąk.

Niepojęta logika

Łagodne warunki odsiadywania kary wykorzystało też trzech osadzonych w półotwartym zakładzie karnym w Płotach w Zachodniopomorskiem. Siedzą tam zwykle przestępcy skazani pierwszy raz, z reguły za drobne przestępstwa.

W czerwcu trzech młodych mężczyzn skorzystało z tego, że w nocy cele są otwarte, a odsiadujący wyrok mogą się swobodnie przemieszczać. Wyszli na zewnątrz, gdzie przecięli kratę i skoczyli przez ogrodzenie i uciekli.

Jeden z uciekinierów już w przyszłym roku miał wyjść. A tak czeka na dodatkowy wyrok. Wolnością cieszył się razem z kolegami krótko. Wszyscy wpadli po kilkudziesięciu godzinach.

– To był pierwszy przypadek ucieczki z tego zakładu – mówi mjr Artur Bojanowicz, rzecznik służby więziennej ze Szczecina. Dodaje, że osadzeni w Płotach mają kontakt z narzędziami, które przemycili do więzienia.

Zapewnia, że po tej ucieczce uszczelniono system ochrony. Więźniowie są skrupulatniej sprawdzani, a pilnujący ich strażnicy baczniej przyglądają się zachowaniu osadzonych.

– Ci trzej uciekinierzy nie byli zbyt rozsądni. Przez swój czyn zamknęli sobie drogę do skrócenia kary. Ich logika postępowania jest niepojęta – mówi Bojanowicz.

Szczelina się znajdzie

Dr Chojniak uważa, że liczba ucieczek nie jest duża. W ubiegłym roku np. na 1,8 mln konwojów, jakie prowadziła policja, doszło do 102 przypadków ucieczek. W ciągu ośmiu miesięcy tego roku było ich 56.

– Jak widać, ta liczba spada  – mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Zapewnia, że każda sprawa jest inna. – Nie we wszystkich przypadkach zawinili funkcjonariusze

Zdaniem dr. Chojniaka na całym świecie nie ma więzień, z których  nie próbowano by uciekać.

– Zawsze gdzieś znajdzie się szczelina, jakieś niedopatrzenie funkcjonariusza, niekoniecznie zawinione, które wykorzysta uciekinier. Ucieczki mają prawo się zdarzać – tłumaczy.

Już ponad dwa tygodnie policjanci z CBŚ poszukują 25-letniego Radosława J., ps. Radziu, kibica jednej z krakowskich drużyn piłkarskich, który zbiegł z sądu podczas rozprawy dotyczącej aresztu. Są przestępcy, którzy wpadają zaraz po ucieczce. Inni, jak Ryszard Niemczyk, ukrywają się latami.

Skok na samochód sędziego

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo