W tej kampanii obie główne partie grają znaczonymi kartami. Dokładnie tak jak w kilku ostatnich wyborach, obserwujemy łagodzenie wizerunku Jarosława Kaczyńskiego i umizgi premiera Donalda Tuska do elektoratów prawicowego i lewicowego jednocześnie.
Dziś w trudniejszej sytuacji jest szef PiS. Pierwotny pomysł jego partii na kampanię („Tusk się sam wyniszczy rządzeniem") spalił na panewce po wybuchu wojny na Ukrainie. Sztabowcy PiS byli kompletnie zaskoczeni wydarzeniami w Kijowie i uznali, że Kaczyński powinien po raz pierwszy od lat jednoznacznie poprzeć działania rządu. Tak też się stało – uczestniczył w naradach u premiera i prezydenta. Tyle że sondażową premię za zgodę narodową dostał Tusk, a nie Kaczyński – bo w sytuacji zagrożenia zawsze zyskuje władza.
Gdy runął pierwotny plan, okazało się, że sztabowcy PiS nie mają pomysłu na kampanię.
Okazało się, że po siedmiu latach rządów PO nie mamy pomysłu na kampanię – przyznaje polityk PiS
Zrobili więc to, co dotąd PiS robiło zawsze – postawili na ocieplanie wizerunku Jarosława Kaczyńskiego. Przy pomocy hipsterskiej stylistki przebrali go w fikuśny pulowerek i zaczęli wrzucać do internetu jego „słitfocie" – tak jakby była to główna recepta na zdobycie głosów młodych ludzi.