10 lipca, dzień przed sejmowymi głosowaniami w sprawie wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska i szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza, agenci CBA przeszukali należący do Jana Burego dom, biuro i pokój w hotelu sejmowym. – Czy nie należy tego wyjaśnić, aby głosowanie nie odbywało się pod zastraszeniem, pod swego rodzaju szantażem? – pytał z trybuny sejmowej Waldemar Pawlak, bo Bury to szef parlamentarnego klubu ludowców.
Jak dowiedziała się „Rz", marszałek Sejmu Ewa Kopacz wystąpienie Pawlaka potraktowała jako wniosek o zaproszenie do Sejmu Andrzeja Seremeta, który odpowiedział pozytywnie. Z informacją wystąpi w piątek, a posłów najbardziej interesuje odpowiedź na pytanie, czy wejście do hotelu sejmowego nie było złamaniem immunitetu.
Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński w rozmowie z „Rz" przekonuje, że nie może być o tym mowy. – Z jednego z opracowań Biura Analiz Sejmowych wynika, że ochronie immunitetowej nie podlegają miejsca i dokumenty, a czynności wobec posła można dokonywać, gdy śledztwo jest prowadzone w sprawie, a nie przeciw osobie – wywodzi. – Agenci weszli do Sejmu z prokuratorem, pani marszałek wyraziła pisemną zgodę, a sam poseł Bury po zakończeniu czynności chwalił nasz profesjonalizm.
Jednak posłowie, którzy 10 lipca byli świadkami wydarzeń w Sejmie, opowiadają „Rz", że wchodząc do Sejmu, agenci nie znali jeszcze opracowania BAS i zaczęli posługiwać się nim później na użytek mediów.
Według BAS immunitet nie obejmuje miejsc, w których przebywa parlamentarzysta