Komisja bardziej jak rząd

Juncker chce dać więcej władzy politykom

Publikacja: 17.09.2014 02:00

To będzie ciekawy eksperyment. Koalicyjny wielonarodowy rząd Unii Europejskiej, na czele z przewodniczącym i jego zastępcami, którego celem jest zrealizowanie ściśle określonych ważnych projektów, a nie produkowanie nieokreślonej masy legislacji.

Jeszcze nigdy w Komisji Europejskiej nie było tylu byłych premierów i ministrów. Jean-Claude Juncker chce wykorzystać sytuację i dać im polityczną władzę. A jednocześnie zobowiązać ich do wykonywania jego priorytetów.

Władza w ręce wiceszefów KE

– Juncker poważnie traktuje zagrożenie populistycznymi eurosceptycznymi ruchami w UE. Jego zdaniem Komisja Europejska musi stawić temu czoła. Dlatego chce zbudować zespół nastawiony na realizowanie flagowych projektów – mówi nam nieoficjalnie osoba znająca kulisy tworzenia nowej Komisji.

Silni wiceprzewodniczący mogą stanowić zagrożenie dla zwykłych komisarzy. Elżbieta Bieńkowska będzie miała potężną tekę komisarza ds. rynku wewnętrznego, przedsiębiorczości oraz małych i średnich firm. Polska nie chciała stanowiska wiceprzewodniczącego bez teki, zakładając, że komisarz, któremu nie podlega konkretna dyrekcja generalna, czyli rodzaj ministerstwa, niewiele może.

Teoretycznie tak jest, ale widać, że sam Juncker chce wyposażyć swoich zastępców w znaczące kompetencje, a komisarzy zmusić do konsultowania z nimi swoich projektów. Na stanowiska wiceprzewodniczących mianował wicepremierów lub doświadczonych komisarzy.

Juncker stawia sobie ambitny cel: przeciwstawić się populistycznemu eurosceptyzmowi

– Wiceprzewodniczący będą filtrami. Każda propozycja komisarza, zanim znajdzie się w porządku obrad kolegium Komisji, będzie musiała uzyskać akceptację wiceprzewodniczącego – powiedział Juncker.

Ale ponieważ traktat przewiduje, że komisarze są równi, to nie można było stworzyć struktury formalnej podległości. Dlatego wiceprzewodniczący zawiadują projektami, a nie komisarzami. I tak są wiceprzewodniczący odpowiedzialni: za unię energetyczną, wzrost gospodarczy i konkurencyjność, strefę euro i dialog społeczny, agendę cyfrową oraz uproszczenia administracyjne. Dodatkowa dwójka wiceprzewodniczących nie ma swoich projektów, bo podlegają im konkretne dyrekcje: budżet i zasoby ludzkie oraz Europejska Służba Działań Zewnętrznych.

Przeciw Niemcom, za jednością

Konkretne nominacje Junckera pokazują, jaki jest jego sposób myślenia o UE. Po pierwsze chce, żeby KE przestała być postrzegana jako sekretariat państw członkowskich, czyli miejsce, gdzie komisarze wykonują polecenia głównych stolic. Dlatego sprzeciwił się Niemcom i na stanowisko komisarza ds. gospodarczych i finansowych mianował Francuza Pierre Moscovici. Niemcowi Güntherowi Oettingerowi dał co prawda ważną tekę gospodarki cyfrowej, ale Berlin wcale o nią nie zabiegał: chciał handel lub energię. Jednocześnie jednak Juncker pokazał, że nominacja Francuza nie oznacza poluzowania rygorów fiskalnych, bo wiceprzewodniczącym odpowiedzialnym za strefę euro uczynił łotewskiego jastrzębia gospodarczego Valdisa Dombrovskisa.

Drugą ważnym sygnałem wysłanym przez Junckera jest jedność UE. Nie ma mowy o dzieleniu Unii na strefę euro i resztę. Ważne teki komisarzy dbających o jedność unijnego rynku i wspólne reguły gry powierzył kandydatom spoza strefy euro: Polska dostała rynek wewnętrzny, Dunka konkurencję, a Brytyjczyk rynki finansowe. Juncker nie chce też regresu w kwestiach mobilności pracowników, o co tak zabiega Cameron. Tekę komisarza ds. społecznych dostała Belgijka, bardzo przywiązana do traktatowych swobód przemieszczania się.

Ale to nie znaczy, że nie jest czuły na problemy Camerona, który chce negocjować na nowo zasady członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. Dał Brytyjczykowi tekę komisarza ds. usług finansowych, co wydawało się początkowo niemożliwe, ze względy na zbyt odrębne interesy londyńskiego City.

Nie wszystkie nominacje Junckera są w pełni zrozumiałe z punktu widzenia kompetencji kandydatów. Jonathan Hill z rynkami finansowymi nie miał nigdy nic wspólnego. Zastanawiająca, a nawet niepokojąca z polskiego punktu widzenia, jest nominacja dla Alenki Bratusek na wiceprzewodniczącą KE ds. unii energetycznej. Bratusek opowiadała się za budową South Stream, a więc południowego korytarza gazowego dla Gazpromu, który jest kontestowany przez Brukselę, bo łamie liczne unijny przepisy o konkurencji na rynku energetycznym.

Szara eminencja

Do realizacji ambitnej agendy potrzeba ludzi. Na czele gabinetu Junckera stanął niemiecki urzędnik Martin Selmayr, powiązany z CDU. Przez niektórych nazywany Machiavellim ten stosunkowo młody, bo 44-letni, eurokrata z wykształceniem prawniczym jest wymarzonym człowiekiem do realizacji celów Junckera. Był rzecznikiem prasowym, potem szefem gabinetu komisarz Viviane Reding i zbudował jej wizerunek silnej bezkompromisowej komisarz. Najpierw Reding skutecznie walczyła z drogim roamingiem w telefonii komórkowej, potem – jako komisarz ds. sprawiedliwości – jawiła się się jak szeryf broniący praw podstawowych w UE przed narodowymi rządami. Nie miała oporów, żeby sprzeciwić się Viktorowi Orbanowi, co mniej dziwi, bo Węgry nie są ważnym członkiem UE. Ale Reding odważyła się też zaatakować Nicolasa Sarkozy'ego za jego politykę likwidacji romskich obozowisk. Gdy Selmayr został w 2010 r. szefem gabinetu Reding w KE, plotkowano, że ma wokół siebie zespół ludzi, którego celem jest przygotowanie kampanii luksemburskiej komisarz na nową przewodniczącą KE.

Próba nie udała się, ale za to Selmayr stworzył skuteczną kampanię wizerunkową drugiego luksemburskiego polityka — Jeana-Claude'a Junckera. Początkowo Juncker wydawał się kandydatem eurokratów, którego będzie łatwo zlekceważyć na poziomie politycznym. Ostatecznie nawet Merkel musiała uznać jego prawo do szefowania KE, po zwycięstwie centroprawicy w wyborach do PE.

To będzie ciekawy eksperyment. Koalicyjny wielonarodowy rząd Unii Europejskiej, na czele z przewodniczącym i jego zastępcami, którego celem jest zrealizowanie ściśle określonych ważnych projektów, a nie produkowanie nieokreślonej masy legislacji.

Jeszcze nigdy w Komisji Europejskiej nie było tylu byłych premierów i ministrów. Jean-Claude Juncker chce wykorzystać sytuację i dać im polityczną władzę. A jednocześnie zobowiązać ich do wykonywania jego priorytetów.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej