Poniedziałkowa godzinna telekonferencja prezydenta Emmanuela Macrona oraz kanclerz Angeli Merkel z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem wywołała w Niemczech mieszane reakcje. Zwłaszcza że pani kanclerz w przyszłym tygodniu odwiedzi Waszyngton.
Tymczasem jednym z zasadniczych celów niedawnej wizyty Joego Bidena w Europie była mobilizacja sojuszników do konfrontacji z Chinami. Jego administracja buduje globalny sojusz przeciw Pekinowi, licząc na udział największej gospodarki europejskiej.
„Biden spotkał się z umiarkowanym entuzjazmem Merkel" – ocenia berliński „Tagesspiegel" przypominając, że jednym z niezmiennych kierunków polityki zagranicznej Merkel było utrzymywanie politycznie użytecznych oraz ekonomicznie opłacalnych relacji z Pekinem. W czasie szesnastu lat na stanowisku szefowej rządu niemal co roku podróżowała do Chin w trosce o interesy niemieckiej gospodarki. Nie przejmowała się też zbytnio krytyką, że nie dość zdecydowanie staje w obronie praw człowieka w Chinach.
– Mimo rosnącej świadomości problemów związanych ze wzrostem siły i pozycji Chin nie ma niemieckiej aprobaty dla forsownej polityki w sferze praw człowieka ani twardego powstrzymywania Chin. Te sprawy mogą stworzyć konfliktogenną atmosferę w relacjach niemiecko-amerykańskich także w czasach prezydentury Bidena – twierdził w niedawnym wywiadzie dla „Rz" Kai-Olaf Lang, ekspert rządowego think tanku Wissenschaft und Politik.
Jak wynika z komunikatu urzędu kanclerskiego po poniedziałkowej telekonferencji, rozmowa dotyczyła zasadniczo relacji UE–Chiny. Zdaniem agencji Xinhua celem rozmowy było zmniejszenie rozbieżności poprzez „intensywny dialog".