Samorządowa gra o jedną listę i frekwencję jak 15 października 2023

Ruszyły przymiarki rządzącej koalicji do wyborów samorządowych. Donald Tusk chciałby wspólnej listy, ale jak wynika z informacji „Rz”, jeszcze w styczniu zostanie odtworzona Trzecia Droga.

Publikacja: 05.01.2024 03:00

Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz

Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz

Foto: PAP, Paweł Supernak

Stawkę i ramy kampanii samorządowej po stronie nowej koalicji rządzącej próbował narzucić w tym tygodniu premier Donald Tusk. Jak stwierdził, 7 kwietnia – bo wtedy najpewniej odbędzie się I tura wyborów – liczy na podtrzymanie werdyktu wyborców z 15 października. Format startu to wspólna lista wszystkich, którzy teraz tworzą koalicję. 

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Kalendarz wyborczy nie sprzyja taktyce PiS jako opozycji

Ale jak wynika z naszych rozmów, nadzieje Donalda Tuska mogą okazać się płonne, przynajmniej jeśli chodzi o wspólny start. – Decyzja o odtworzeniu Trzeciej Drogi, czyli naszego sojuszu z Szymonem Hołownią, jest w zasadzie pewna, a można się jej spodziewać jeszcze w styczniu – mówi nam ważny polityk PSL znający sytuację. Dla ludowców wybory samorządowe historycznie są ważniejsze nawet niż parlamentarne. Dla Polski 2050 wybory samorządowe to szansa na okrzepnięcie struktur w całej Polsce.  

Czy w wyborach samorządowych frekwencja zbliży się do tej z wyborów 15 października?

Oficjalnie nic nie jest jeszcze przesądzone, a kuluarowe informacje wskazują, że rozmowy dopiero ruszają. – Wspólna lista w wyborach samorządowych byłaby naturalnym przedłużeniem tego, co wydarzyło się 15 października – powiedziała w czwartek na antenie TVN 24 Katarzyna Kotula, ministra równości w rządzie Tuska z Nowej Lewicy. Pod koniec ubiegłego roku Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy, mówił w programie #RZECZoPOLITYCE o Pakcie Samorządowym i Europejskim, który na stole kładzie Lewica przed kampaniami w tym roku. Ale większość naszych rozmówców z PO jest przekonanych o tym, że powtórki z publicznej dyskusji o jednej liście w wyborach do Sejmu nie będzie. – Sytuacja się zmieniła o tyle, że teraz Tuskowi zależy też na dobrej atmosferze w rządzie i dowożeniu kolejnych obietnic – mówi jeden z naszych informatorów z Platformy. Sam Tusk w tym tygodniu sugerował, że uzna decyzje koalicjantów. Nie będzie również silnej presji w całym kraju na wspólnych kandydatów na prezydentów, wójtów czy burmistrzów. 

Czy w wyborach samorządowych frekwencja zbliży się do tej z wyborów 15 października? To marzenie nowej rządzącej koalicji. – Moim zdaniem są na to małe szanse. Zazwyczaj w wyborach samorządowych frekwencja była niższa niż w sejmowych. Mobilizacja nie będzie możliwa z dwóch powodów. Jeden ma charakter paradoksu. Ludzie cenią sobie wpływ, jaki mają na lokalną politykę, ale jednocześnie w najmniejszym stopniu wykorzystują ten wpływ, biorąc udział w wyborach – mówi nam prof. Ewa Marciniak z UW.  – Drugi powód to zróżnicowana i zanikająca polaryzacja lokalna np. w wyborach do rad powiatów, rad gmin. Polaryzacja zaś mobilizuje. Silna polaryzacja będzie możliwa w dużych miastach i może sprzyjać frekwencji – mówi nam prof. Marciniak. 

PiS bierze pod uwagę straty

Koalicja rządowa stoi przed pierwszą kampanią wyborczą po wyborach parlamentarnych.  I wielu naszych rozmówców zarówno z koalicji, jak i z obecnej opozycji zastanawia się, jak praktyka rządzenia wpłynie na kampanię, a zwłaszcza na frekwencję wyborczą. Do wiosny, a więc do wyborów samorządowych, mają ruszyć prace m.in. nad ustawą o związkach partnerskich (zapowiedziała to wspominana Kotula), którą niemal na pewno będą kontestować ludowcy. Na napięcia między partiami tworzącymi koalicję w miarę prób realizacji kolejnych obietnic wyborczych – zwłaszcza tych bardziej kontrowersyjnych dla Trzeciej Drogi – liczy oczywiście PiS.  

Partia Jarosława Kaczyńskiego bierze też pod uwagę straty, jeśli chodzi o wybory samorządowe. Przede wszystkim w sejmikach. I obniża po cichu oczekiwania. – Utrzymanie każdego z sejmików będzie na wagę złota. Zdajemy sobie sprawę, że duże straty mogą być nieuniknione – mówi ważny polityk PiS. Ale Nowogrodzka uznaje też, że wstępem do kampanii samorządowej stała się mobilizacja elektoratu wokół tematu zmian w mediach publicznych, a także planowana na 11 stycznia demonstracja w Warszawie. W lutym z kolei, a nie jak planowano w styczniu odbędzie się zjazd środowisk prawicowych. Równolegle PiS ma skompletować listy do sejmików i kandydatów na wójtów, burmistrzów oraz prezydentów.

Stawkę i ramy kampanii samorządowej po stronie nowej koalicji rządzącej próbował narzucić w tym tygodniu premier Donald Tusk. Jak stwierdził, 7 kwietnia – bo wtedy najpewniej odbędzie się I tura wyborów – liczy na podtrzymanie werdyktu wyborców z 15 października. Format startu to wspólna lista wszystkich, którzy teraz tworzą koalicję. 

Ale jak wynika z naszych rozmów, nadzieje Donalda Tuska mogą okazać się płonne, przynajmniej jeśli chodzi o wspólny start. – Decyzja o odtworzeniu Trzeciej Drogi, czyli naszego sojuszu z Szymonem Hołownią, jest w zasadzie pewna, a można się jej spodziewać jeszcze w styczniu – mówi nam ważny polityk PSL znający sytuację. Dla ludowców wybory samorządowe historycznie są ważniejsze nawet niż parlamentarne. Dla Polski 2050 wybory samorządowe to szansa na okrzepnięcie struktur w całej Polsce.  

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Franciszek zdecydował co dalej z abp. Markiem Jędraszewskim
Kraj
Leszek Miller: Sprawa Romanowskiego? Mogło dojść do prawniczego sabotażu
Kraj
Lawina wniosków o uchylenie immunitetów posłów PiS. W tle miesięcznice i sporny wieniec
Kraj
Pięć osób w szpitalu. W Lublinie autobus wjechał w przystanek
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Kraj
Joanna Ćwiek-Świdecka: Prezydent deklaruje weto w sprawie aborcji, koalicja szuka planu B