W Sejmie działa ponad 30 grup międzyparlamentarnych. Prawdopodobnie po jakimś czasie będzie ich tyle, co w ubiegłej kadencji, czyli niemal sto. Polski Sejm utrzymuje relacje również z parlamentami z krajów niedemokratycznych. Jednak od 2005 roku celowo w Sejmie nie było Polsko-Białoruskiej Grupy Parlamentarnej. Rozwiązano ją w geście sprzeciwu, wobec delegalizacji władz Związku Polaków na Białorusi.
Zmieniło się to w środę. Dzięki pozytywnej decyzji marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, ukonstytuowała się Polsko-Białoruska Grupa Parlamentarna. Jej współprzewodniczącymi zostali posłowie z Podlasia Adam Andruszkiewicz z Kukiz'15 i Mieczysław Baszko z PSL.
– Białoruś jest przed wszystkim naszym sporym sąsiadem. Pamiętamy te czasy, gdy nie zważając na politykę wzbogacaliśmy się na handlu między Polską a Białorusią. Podlasie się wtedy szybko rozwijało. Nie możemy udawać, że tego kraju nie ma – mówi poseł Andruszkiewicz. Dodaje, że priorytetem dla jego zespołu jest wdrożenie umowy o małym ruchu granicznym.
Oprócz zgody na powstanie grupy bilateralnej, Marek Kuchciński dał też zielone światło Zespołowi Parlamentarnemu ds. współpracy Polsko-Białoruskiej. Na jego czele też stanął poseł Andruszkiewicz. W rozmowie z rp.pl poseł mówi o odwilży we wzajemnych relacjach. – Proszę zauważyć, że niedawno z Aleksandrem Łukaszenką spotkał się szef MSZ Witold Waszczykowski – dodaje.
Problem w tym, że wielu posłów specjalizujących się w tematyce białoruskiego nie wiedziało o tym, że w tej odwilży ma też uczestniczyć Sejm. W parlamencie od kilku kadencji funkcjonuje Parlamentarny Zespół ds. Białorusi, który stara się inicjować demokratyczne przemiany w tym kraju. Szef zespołu Robert Tyszkiewicz z PO mówi, że decyzja Marka Kuchcińskiego jest przedwczesna, bo za kilka miesięcy mają odbyć się wybory na Białorusi.