Z ostatniego sondażu w USA, który ośrodek Ipsos zrealizował dla agencji Reutera, wynika, że Hillary Clinton chce poprzeć 42 proc., a Donalda Trumpa 39 proc. wyborców. Oznacza to, że Clinton straciła już ośmiopunktową przewagę będącą efektem udanej konwencji demokratów.
Wyniki listopadowych wyborów w USA wciąż są więc niewiadomą. Jednak gdyby głosowali w nich nie Amerykanie, lecz Polacy, Clinton byłaby już niemal pewna zwycięstwa. Wynika to z sondażu, który dla „Rzeczpospolitej" przeprowadził ośrodek IBRiS.
IBRiS spytał 1,1 tys. dorosłych Polaków o to, na kogo zagłosowaliby, gdyby mieli takie prawo. Clinton wskazało 68 proc. ankietowanych, a Trumpa – tylko 13 proc.
Skąd taka sympatia dla kandydatki demokratów? Prof. Longin Pastusiak, politolog i autor książek o amerykańskich prezydentach, mówi, że polscy wyborcy po prostu lepiej znają Clinton. – Kilkakrotnie odwiedziła nasz kraj, była aktywna na arenie międzynarodowej nie tylko jako szefowa amerykańskiej dyplomacji, ale także jako dwukrotny senator ze stanu Nowy Jork. Wielokrotnie wypowiadała się na tematy polskie – zauważa.
