- Wydawało się, że Hillary Clinton w ostatecznej batalii o Biały Dom będzie miała ogromną przewagę. Tymczasem sondaże wskazują, że obydwoje kandydaci mają niemal równe szanse, przy czym raz prowadzi Clinton, a raz Trump. Żadne z nich nie może być pewne wygranej, zwłaszcza że wiele zależy od głosów tzw. swing states - stanów, które nie opowiadają się zdecydowanie za żadnym z kandydatów.
- Do zbliżającej się pierwszej publicznej debaty kandydatów Clinton podchodzi bardzo osłabiona - jak mówił George Friedman w rozmowie z "Rzeczpospolitą", osłabia ją zmasowana niechęć do establishmentu i ogromny brak zaufania dla jej kandydatury. Entuzjazm zwolenników Trumpa jest znacząco większy niż zwolenników Clinton - mówił gość Tomasza Krzyżaka.
- Trump będzie chciał udowodnić, że jest bardziej odpowiedzialny niż postrzegają go Amerykanie. Clinton z kolei będzie chciała dowieść, że nie jest politycznym robotem, ale człowiekiem z krwi i kości - uważa Bielecki.
Dziennikarz jest zdania, że sytuacja Hillary Clinton jest też trudniejsza ze względu na jej problemy zdrowotne. W świadomości Amerykanów zakorzeniony jest stereotyp, że kobieta jest istotą słabszą. - Gdyby to Trump złapał zapalenie płuc, machnęliby ręką i stwierdzili: e, przejdzie mu. Choroba Clinton osłabia ją dodatkowo - Amerykanie chcą mieć silnego przywódcę.
- Do tej pory sądzono, że to są wybory z góry rozstrzygnięte - kto ma pieniądze i media - ten wygra. Trump pokazał, że tak nie jest. Jego kampania jest bardzo tania, przeprowadził ją wbrew aparatowi Republikanów i ją wygrał. Oznacza to, że poziom frustracji w USA jest tak duży, że establishment może polec - ostrzegł Bielecki.