Postanowienie marszałka nosi datę 24 lipca. Do członków komitetu dotarła listownie dopiero w poniedziałek. – Niestety wcześniej nie udało nam się uzyskać ustnej informacji o losach zawiadomienia. Nie wiem, czy ta zwłoka w przepływie informacji była celowa. Jednak nie ulega wątpliwości, że przy trzymiesięcznym terminie na zebranie 100 tys. podpisów każdy tydzień ma znaczenie – mówi Dariusz Joński z Inicjatywy Polskiej, która wchodzi w skład komitetu.
Dodaje, że w środę komitet organizuje konferencję prasową, a jego przedstawiciele poinformują, gdzie i kiedy będzie można składać podpisy. Oznacza to, że na początku października projekt powinien trafić do Sejmu.
Przewiduje możliwość aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży, a po tym terminie – gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Ponadto przewiduje wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół, łatwy i darmowy dostęp do antykoncepcji, przywraca antykoncepcję awaryjną bez recepty. Reguluje również stosowanie klauzuli sumienia przez ginekologów.
Projekt w niewielkim stopniu różni się od tego sprzed roku. Wówczas jego zgłoszenie było reakcją na obywatelski projekt zakazujący aborcji, przygotowany przez konserwatywny Instytut Ordo Iuris. Tym razem środowiska feministyczne obawiają się zapowiedzi PiS o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego skargi dotyczącej przesłanki, pozwalającej na aborcję z powodu wad płodu. Wykreślenia tej przesłanki w drodze projektu obywatelskiego chce też Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek. W praktyce oznaczałoby to niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce. Z tej przesłanki dokonuje się bowiem ok. 90 proc. legalnych zabiegów.
Dariusz Joński liczy na to, że uda się poprawić wynik sprzed roku, gdy udało się zebrać niemal ćwierć miliona podpisów. – Jesteśmy dobrze zorganizowani – zapewnia.