Minął właśnie rok od powołania na stanowisko ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Były wojewoda lubelski objął swoje stanowisko później, bo tuż przed nominacją zachorował na Covid-19.
Ten rok to dla Czarnka na pewno wzrost popularności. Uczciwie na to zapracował, bo kilka razy w tygodniu bryluje w mediach. Minister jest inteligentny i wie, że jeśli powie coś kontrowersyjnego, to będzie szeroko cytowany.
Czytaj więcej
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek we wtorek podsumował rok swojej pracy w resorcie. - Zostało wykonane ogromnie wiele działań w ministerstwie, które zakończyły się konkretnymi efektami - powiedział.
– Wszystkie punkty, które zostały założone przed objęciem urzędu i uzgodnione z premierem i z kierownictwem mojego ugrupowania, są zrealizowane – powiedział szef resortu edukacji podczas konferencji prasowej podsumowującej rok urzędowania. Czarnek jest przekonany, że brak rzetelnej informacji w mediach o tym, co zrobił, spowodował, że jest jednym z najgorzej ocenianych ministrów w rządzie. Według sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" zebrał aż 49 proc. negatywnych ocen. Dobrze ocenił go co piąty ankietowany.
Co zrobił? To program wsparcia dla dzieci po pandemii, Laboratoria Przyszłości unowocześniające szkołę, wycieczki do miejsc patriotycznych, śladami Jana Pawła II i kardynała Wyszyńskiego, lokalne centra nauki czy uchwalony właśnie Pakiet Wolności Akademickiej, który będzie pozwalał wykładowcom mówić wszystko, co chcą, nawet wtedy, gdy nie jest to poparte wiedzą naukową. Trzeba także wspomnieć o zmianach na liście lektur i umieszczeniu na niej m.in. dzieł Jana Pawła II czy kontrowersyjnej pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej. W MEiN został też przygotowany projekt lex Czarnek zwiększający uprawnienia kuratorów oświaty. Nad dyrektorami zawisło widmo kar więzienia. Zapowiedział nowy przedmiot historia i teraźniejszość.