Wyjątkiem jest Grzegorz S., który kierował akcją zatrzymania Blidy. Od połowy stycznia ciążą na nim zarzuty niedopełnienia obowiązków podczas jej przeprowadzania. Grzegorzowi S. grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Na wniosek prokuratury został on zawieszony w czynnościach służbowych na trzy miesiące.
– Pozostaje w dyspozycji szefa ABW – poinformowała „Rz“ mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik agencji. Na stanowisko służbowe, którego ABW nie ujawnia, powróciła nawet agentka Barbara P., która nie przypilnowała Blidy, gdy ta poszła do łazienki. Tam była posłanka zastrzeliła się z własnej broni, o której nie wiedzieli oficerowie agencji przygotowujący akcję. Nie sprawdzili, że Blida legalnie od siedmiu lat miała pozwolenie na broń.
Prokuratura uznała, że winę ponosi Grzegorz S. Zawieszenie oficera to formalność. Poprzedni szef ABW Bogdan Święczkowski zawiesił wszystkich funkcjonariuszy tuż po zdarzeniu. Zostawił im pełne wynagrodzenia bez świadczenia pracy. Przez dziesięć miesięcy byli w tzw. grupie decyzyjnej szefa. Dziś Grzegorz S. dostaje połowę pensji. Wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne przeciwko funkcjonariuszom było prowadzone w ABW tylko trzy miesiące. Zostało zawieszone do czasu zakończenia śledztwa w Łodzi, które wyjaśni okoliczności śmierci Blidy pod kontem niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy.
Czy oddelegowanie do pracy oficerów ze sprawy Blidy wynika z ustaleń śledztwa? – Nie informowaliśmy ABW o naszych ustaleniach poza tymi powszechnie znanymi – zapewnia Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. – Śledztwo toczy się nadal, nie umarzaliśmy żadnych wątków. Nie komentujemy decyzji szefa ABW.
Mecenas Leszek Piotrowski, pełnomocnik Blidów, także jest zaskoczony naszymi informacjami. – Biorę udział w czynnościach procesowych w prokuraturze w Łodzi. Żadna z nich nie wiąże się z przywróceniem zawieszonych funkcjonariuszy do pracy.